Wiersze - Jiří Orten strona 2

Biały obraz

Biały obraz

Był zbożny grudzień. Na zbielonych polanach
z paletą w ręku stał ktoś.
Śnieżyło, wciąż śnieżyło, do jego malowania.
On nie wiedział, malował wciąż

tę nagą zimę, jej mocne kości,
dolinę łona, głębszą niźli sny
i piersi obłąkane w swoich wysokościach.
Modelkę śnieg wciąż skrzył.

Wtem gawron zakołował, ach Boże, skąd on leci
i co chce z mroźnych dni?
Był zbożny grudzień. Śnieżyło na paletę.
W palecie pustka brzmi.

Ta niemoc straszliwa: w mocy mieć malowanie,
na płótna pada już
i jest jak śnieg biały, co nie wie, nie wie nawet -
po co padać mu!

Ta niemoc straszliwa - zatrzymać, co mija!
Osłabły ręce twe,
masz język związany, więc rzec tobie nijak
temu, co topi się:



O, wieczne przemiany, tajnie w was utajone,
o wieczne przemiany, aż rozpłyną się w śnieg,
gdzie będzie ma dusza, w których zaspach zmrożonych
i w której pani mej?

Był zbożny grudzień. Na zbielonych polanach
z paletą w ręku stał ktoś.
Śnieżyło, wciąż śnieżyło, do jego malowania.
On nie wiedział. Malował wciąż.
 

 

 

 
tłum. T. M. Larczyński

Bílý obraz

Byl štědrý prosinec. Na zasněžené pláni
s paletou v ruce kdosi stál.
Sněžilo, sněžilo do jeho malování.
On nevěděl, on maloval

tu nahou zimu, její pevné kosti,
údolí klína, hlubší, nežli chtěl,
a výšku ňader v strmé závratnosti.
Sněžilo na model.

Tu havran zakroužil, ach Bože, co ten chce tu
a odkud přilétá?
Byl štědrý prosinec. Sněžilo na paletu
a prázdná byla paleta.

Ta strašná bezmocnost zmocnit se malování,
jež padá na plátna
a je jak bílý sníh, jenž neví, neví ani,
proč padat má!

Ta strašná bezmocnost zastavit prchající!
Zeslábla ruka tvá,
jazyk máš svázaný a nedovede říci
tomu, co roztává:

Ó věčné proměny, taje vaše utajené,
ó věčné proměny, až rozplynu se v sníh,
kde bude duše má, kde bude, v které ženě
a v kterých závějích?

Byl štědrý prosinec. Na zasněžené pláni
s paletou v ruce kdosi stál.
Sněžilo, sněžilo do jeho malování.
On nevěděl, on maloval.

Burza

Burza

Salo, jakeś pełna stropu!
Ściąga ściany w rozkazie.
Świat się zbiera do potopu.
Pije palmy oazie.

Wiążcie rzeczy, bo ulecą,
nadszedł czas rozwirzenia,
oplączcie się swą bezkresną
męką aż do korzeni,

w waszych nadań martwe szale,
na nich w ból wątrobę tka
orzeł, chcąc wam zabrać w szale
wodę, wypicie i dzban.
 
 
 
 


przeł. T. M. Larczyński

 
 
 
 


Bouřka

Sále, jak jsi plný stropu!
Sahá k samé podlaze.
Zem se chystá na potopu.
Pije palmy oáze.

Držte věci, nebo vzletnou,
příšla doba víření,
přivažte se nespočetnou
mukou k svemu koření,

k cisternám svých mrtvých výsad,
kterým klove do jater
orel vášně, jenž chce výsat
vodu, napití i džber.
 
 

Chwieje mi się ręka

Chwieje mi się ręka
Czemu ciągle się płacze gdy boli
skoro każda ulga
wraca cię
czemu ciągle się płacze czy szczęście gra w tym rolę
no tak płacz jest pewnie dla szczęśliwych
 
Naprawdę chciałbyś czasem płakać
 
Deszcz na gzymsie nutę ci przytoczy
masz mnóstwo zmartwień
jak skończyć ten dzień
gdy okno otworzysz zimno cię rozdygocze
ty nie wiesz po co jest ciepło
 
po co jest deszcz co on ci mówi
 
Ach ciepło to jest być zmęczonym
a deszcz to są skrzypce dla poety
ale ty nie wiesz po co dźwięki łączyć
nikt nie przychodzi słyszeć twoje tony
cichy głos ci mówi cicho
 
że czas jest kończyć
-tłum. T. M. Larczyński-


Chvěje se mi ruka
 
Proč se jen pláče při bolesti
když každa úleva
tě vrací zpátky
proč se jen pláče jaké je v tom štěstí
ach no pláč je asi pro šťastné
 
Opravdu chtěl bys někdy plakat
 
Déšť na římse to je ta pravá nota
máš mnoho starostí
jak skončit tento den
když okno otevřeš zima tě rozdrkotá
ty nevíš k čemu teplo je
 
k čemu je dešť co ti to říká
 
Ach teplo to je býtí unaven
a déšť sou housle pro básníka
ale ty neviš k čemu ještě hrát
když niko nepřichází aby slyšel
a čísi hlas ti říká tiše
 
že čas je skoncovat

Co mi powiedział kanareczek

Co mi powiedział kanareczek

Tyś obcy. Za tą straszną ścianą.
Tam. Dla innych: me wspomnienia.
I dla miejsc, aby mnie schowano.
I dla narodzenia.
 
Czemu? Ty śpiewasz? Czekaj na mnie!
Spróbuję i ja się przemóc.
Chcę spać. Głos mamy snu nie łamie.
Lęk. I milczę. Czemu?
 
Wolność, myślę. Więc to są kraty?
A ty? Piszesz dla imienia?
Dla trosk mych, gdzie indziej bogatych?
I dla narodzenia?

-tłum. T. M. Larczyński-

Co mi řekl kanárek


Jsi cizí. Za tou strašnou stěnou.
Mé vzpomínky. Tam. Pro jinam.
A pro jinde. A na zapřenou.
A k narozeninám.

Jen proč? Ty zpíváš? Počkej na mne.
Snad se to také naučím.
Spal bych. Maminka nevolá mne.
Bojím se. Mlčím. Čím?

Svoboda, myslím. To jsou mříže?
A ty? Co píšeš? Pro jinam?
A pro jinde mé živé tíže?
A k narozeninám?

Co odpowiedziałem kanareczkowi

Co odpowiedziałem kanareczkowi

Proszę cię, milcz. O nic nie pytaj.
To nie śpiew, to bzyczy mucha.
Leż, cicho leż. Pazurków chwyty.
Trumna ich nie słucha.
 
Dwadzieścia jeden lat skończę jutro.
Nie ma cię właśnie dlatego.
Nie umiem brać, oddać też trudno.
Wzrok zszyto mi z brzegu.
 
Pomóż mi. Gromadź ze mną słowa.
O ściany nie tłucz się darmo.
Tak jak ty – jestem z Kanarkowa.
Urodzony w marność.
-tłum. T. M. Larczyński-



Co jsem odpověděl kanárkovi
 
Prosím tě, mlč. A neptej se mne.
To bzučí moucha a ne zpěv.
Lež, tiše lež. Tvé drápky jemné
nestačí na rakev.
 
Zítra mi bude jednadvacet.
Proto však nejsi ty.
Neumím brát. Neumím vracet.
Jsem jako zašitý.
 
Pomoz mi. Schraňuj se mnou slova.
Netluč se tolik o stěny.
Jsem jako ty. Jsem z Kanárkova.
Pro marnost zrozený.

‹‹ 1 2 3 4 5 11 12 ››