Madonna pod Barcicami
Niespodziana
u tej śliwy
nie piszą nic
przewodniki
Tu piramidy
kamieńca
tu mnie nikt
nie zna
Niebieska
i biała
z gór Popradem
przyjechałaś
Wśród pijaków
jam niepewna
Błogosław nam
Da placka
da rydżyky1
da mieda
tu wielika2 bieda
Tobie
królowej nieba
której skronie
wachlują śnieżne
czereśnie
Jam umęczona
srodze
rany wielikie
na nodze
Sypnij
rudym prosem
łaski
Do podołka
sypnij kaszy
w ten podołek
jak w łąkę
tutaj
Przecież siedzisz
na Barcic skrzyni
przecieżeś
niebios władczyni
Władczyni kurzu
trąb autobusu
pustych słoików
Przecieżeś
tak pyzata
tak dorodna
Madonna
Taka już
nasza uroda
taka podkarpacka
moda
na nas nigdy
nie znać biedy
A niebios
wieliki Panosza
Ma nas
tysiąc frajirek
angioły latają
ale nie tutaj
tu wrony
I tak
na ulewie
w płachcie się
Panna chwieje
przeczysta
Piszi skargę
do Synaczka
że tu w kurzu
mdleje Matka
tu żadne
wiesiele
Idę
załatwię Ci