Wiersze - Upiór wczasów

Upiór wczasów

(monolog)
Mieszkam razem z Kukuszką... W pokoju dwa łóżka:
Ja śpię po prawej stronie, po lewej Kukuszka.
Kto to jest? Aktorzyca. Mówi, że z Krakowa.
Przyjechała się leczyć... Baba taka zdrowa!
Ja kładę się o ósmej. Czekam. Już dziewiąta.
Jej nie ma. O dziesiątej po ciemku się krząta,
Zapala papierosa, kopci mi pod nosem.
Powiadam: \"Pani pójdzie stąd z tym papierosem!\"
Udaję, że już spałam. Ciskam się i krzyczę:
\"Ja tutaj przyjechałam na wczasy lecznicze!\"
Wtedy ona jak zmyta na korytarz drepce,
A ja tymczasem chyłkiem szperam w jej torebce.
No i co? Jest karteczka! Już rozumiem wszystko.
Napiszę do jej męża - niech wie, biedaczysko!
Mam przeczytać?... \"Przyjdź do mnie jutro, choć na krótka.\"
Lecz to jeszcze nie koniec: kartka pachnie wódką!
Była w knajpie... A Polska płaci za te rzeczy.
Jutro powiem w dyrekcji, jak ona się leczy.

Znamy takie paniusie, takie spekulantki
Erotyczne... Wiadomo - latają na randki,
Więc pończoszki, staniczki... Wszystko cacy-cacy,
Byle chłopa wyzyskać, choć to człowiek pracy.
A czy która z nich przy tym z ideą się liczy?
A czy wie, co to sojusz chłopsko-robotniczy?
Nie dopuszczę, by z hasła tego robić szopę!
Ja jestem ideowa: chcę sojuszu z chłopem!
Może być nawet starszy... Zgodzę się, bom wdowa,
Bo wiem, że to jest właśnie ta walka klasowa.

Przyjechałam na wczasy i już od początku
Uważałam, by wszystko było tu w porządku.
Wczasy to nasza zdobycz... Płatki na śniadanie,
No i trzeba pilnować, by każdy, nim wstanie,
Zrobił w łóżku dia zdrowia slalom lub christianię
Czy coś gimnastycznego... Była też uchwala,
Ażeby sport zmasować... No więc - masaż ciała.
Już ja organizować te rzeczy potrafię!
Potem w góry... Zrobimy wspólną fotografię -
Dla \"Expressu\"... Ja - w środku, z uśmiechem na twarzy.
Może mnie Cyrankiewicz lub Ford zauważy.
Przejdę wszystkie pokoje, nazwiska zapiszę.
Dyscyplina społeczna to grunt, towarzysze\'
Ja wiem, że się narażam, ale robię swoje,
Wszyscy na mnie się boczą, lecz ja się nie boje.

Od kiedy się włączyłam w ich Polskę Ludową,
Zrozumiałam, że muszę mieć wątrobę zdrową
I płuca, i żołądek, więc nie szczędzę trudu,
Bo wiem, że te organy należą do ludu.
Zapomniałam powiedzieć, że dzięki protekcji
Zostałam sekretarką w naczelnej dyrekcji -
Mąż siostry ma te wpływy, więc załatwił wszystko.
Powiedziałam: \"Jak trzeba, mogę być markslstką.\"
No i jestem. Cóż robić? Takie przyszły czasy.
Musi się. Ale za to wyjeżdżam na wczasy...
Powiadam: \"Towarzyszu, mam bóle tarczycy,
Ratujcie mnie dla Polski!\" Jadę do Krynicy...
Biorę różne kąpiele i piję te wody.
Obok mnie mieszka jeden metalowiec młody -

Dziś w nocy spać nie mogłam... Wiatr huczał złowieszczy...
Słyszę - u metalowca obok łóżko trzeszczy -
Wybiegłam na korytarz... No, nie! Takie rzeczy!
Polska Ludowa płaci, by facet się leczył,
Sił nabrał... A tu - proszę! Do dyżurki pędzę
I wołam pielęgniarkę, żeby szła czym prędzej,
Ale u nas niechętnie człowiek się naraża -
Szła wolno. Coś mignęło w końcu korytarza...
Wchodzimy do pokoju - on już leży plackiem
I udaje, że czyta \"Życie Literackie\".
Wyszlyśmy. Pielęgniarka spojrzała surowo.
Powiedziałam jej: \"Czujność!\" Tylko jedno słowo.
I podniosłam znacząco palec - o, w ten sposób.
Trudno. Muszę być czujna wobec pewnych osób.

Jest tu jedna Kordulska. Usłużna i słodka.
Pod względem socjalizmu - zupełna idiotka.
Dla niej miarki, odsypy i te różne rzeczy
To gorsze niż buldożer. Dlatego się leczy.
Dawniej piekła kajmaki. Teraz jest - tłumaczka.
Z rosyjskiego. Dostaje także ciuchy w paczkach.
Z wyglądu nawet - owszem, z rodziny ziemiańskiej.
Przyniosła płaszcz. Powiada: ciuch amerykański.
Oglądam - piękna wełna, miara doskonała,
Chciała cztery tysiące, za trzy ml sprzedała.
Ale co ta oszustka zrobiła, czy wiecie?
Płaszcz kupiła po prostu w warszawskim Cedecie!
Jeszcze dziś do niej pójdę i Partią nastraszę.
Cóż. z tego, że to ładne, skoro to jest nasze!

Albo ten starszy górnik... Ciągle mi nadmienia,
Że chce pomówić z Czeszką w sprawie \"Pokolenia\".
Jaka Czeszka, do licha? Co za problematy?
Chce mieć z nią pokolenie? On - człowiek żonaty?
Dobrze, że o tej sprawie słyszałam przynajmniej.
Powiedziałam dyrekcji. Niechaj się tym zajmie.

A mówiąc między nami, jeśli mam być szczera,
Ci wszyscy wczasowicze - to nie moja sfera,
Ten mlaska przy obiedzie, ten kości obgryza...
Grunt - przetrwać. \"Morda w kubeł\'\' - to moja dewiza.
Już ja się wolę wstydzić obszarnika-dziadka,
Ni? chwalić się, że chłopka był?, moja malka.

Rano dzisiaj przypadkiem słuchałam rozmowy,
Ktoś mówił właśnie o mnie... Chyba wróg klasowy...
Powiedział: \"Upiór wczasów.\" Niby ja nim jestem...
A potem drzwi otworzył niespodzianym gestem -
Proszę - guz... Ideowiec dzisiaj żyć nie może.
Rzucę to, słowo daję! Znowu sklep otworzę.
Jaki? Z konfekcją damską, ten co to rok temu
Zabrano mi (\"Lucyna\"), obok MDM-u,
Pończochy, kombinezki... Wrócą moje panie...
Jeszcze jest dla mnie miejsce w Sześcioletnim Planie.
A gdy rząd ostatecznie zlikwiduje wszystko,
Znów pójdę na posadę... Znów będę marksistką.