Wiersze - Wstałem o piątej Był

Wstałem o piątej. Był tam, gdzie go zostawiłem wczorajszego wieczoru: nowy, pachnący świat. Łodygi nabite sokami jak strzelby. Z każdym oddechem utleniały się w głowie dwa świeże sny o tobie jak dwa sekrety alkowy. Zostało trochę popiołu tam, gdzie wczoraj widziałem grupkę tubylców przed blokiem, na plastikowych krzesłach, w cieniu pojedynczego drzewa, przy grillu. Ponura karykatura obozu pod gołym niebem Szoszonów, Tarahumarów, Ajnów lub Tuaregów. Zew jest zapewne ten sam. Czyją karykaturą jestem ja? Nie chodzę między ludźmi w płonącej odzieży, występuję dość często, jak pospolita roślina, moje znaczenie jest wyolbrzymione, dotknij mnie i sprawdź.