Wiersze - George Gordon Byron strona 3

Precz stąd te dźwięki

Precz stąd te dźwięki nieszczęśliwej pieśni,
Przedtem tak wdzięczne, a dzisiaj tak smutne,
Co wywołują z mego serca cieśni
O znikłym szczęściu wspomnienia okrutne.
Precz mi z tą harfą, co tak ucho pieści!
Niechaj niepamięć pokryje ją pyłem!
Nie mogę więcej wspomnieć bez boleści,
Czym jestem teraz i czym niegdyś byłem.

Głos, co tym pieśniom nadał tyle wdzięków,
Umilkł na zawsze za wieczności krańcem;
I dzisiaj dla mnie najczystszy z tych dźwięków
Jest jak hymn dziki nad grobów mieszkańcem.
Thyrzo! O prochu gdzieś w ziemi ukryty!
Te pieśni, budząc o tobie wspomnienie,
Bardziej są smutne niż lutni rozbitej
Nieokreślone i niezgodne brzmienie.

Jestem samotny - w koło cichość głucha,
Lecz echo szepce do mojego ucha:
Słyszę wydany ustami cichemi
Głos, co już dawno zagłuchnął na ziemi.
Głos ten brzmi często w duszy mej niepewnej
Posępnym tonem - i we śnie mnie woła;
Chcąc się przysłuchać harmonii rzewnej
Budzę się nagle, lecz znów cisz dokoła!...

Thyrzo! na jawie i we śnie samotnym
Jesteś już dla mnie marzeniem ulotnym,
Gwiazdą, co olśni ciemnych fal powierzchnie
I znów przed okiem śmiertelnika pierzchnie.
Lecz smutny pątnik ścieżki życia trudnej,
Gdy niebo gniewne zaciąga obłoki,
Długo żałuje tej gwiazdy ułudnej,
Przy której świetle stawiał błędne kroki.

8 grudnia 1811


Przekład: Tadeusz Łada-Zabłocki

She walks in Beauty

SHE walks in beauty, like the night
Of cloudless climes and starry skies;
And all that 's best of dark and bright
Meet in her aspect and her eyes:
Thus mellow'd to that tender light
Which heaven to gaudy day denies.
One shade the more, one ray the less,
Had half impair'd the nameless grace
Which waves in every raven tress,
Or softly lightens o'er her face;
Where thoughts serenely sweet express
How pure, how dear their dwelling-place.
And on that cheek, and o'er that brow,
So soft, so calm, yet eloquent,
The smiles that win, the tints that glow,
But tell of days in goodness spent,
A mind at peace with all below,
A heart whose love is innocent!

Słońce bezsennych

Słońce bezsennych! nieba wieczornego oko!
Którego łzawy promień drżąc świeci wysoko
I ukazuje ciemność - lecz jej nie rozproszy,
Jak podobneś do znikłej, wspomnianej rozkoszy,
Właśnie tak przeszłość, światło dni dawnych jaśnieje,
Świeci ona, lecz promień wystygły nie grzeje;
Nie śpi i Smutek i patrzy na jej blask pogodny,
Widny, lecz z dala - jasny - lecz och! jakże chłodny!



Przekład: Aleksander ChodŸko

Strofy pod muzykę

Żaden Piękności twór boski

Nie jest ci równy urodąI twój tylko głos koi troski

Jak muzyka ponad wodą,Gdy się wydaje, że może
To dźwięk zaczarował tak morze,
Sprawił, że fale ucichły,
Do snu ukołysał wichry,

Aż tylko księżyc wysoki

Wlecze poświaty kotwicęPrzez gładką taflę zatoki,

Jej głębie, rafy, ławice:Tak właśnie duch mój się korzy
Przed tobą, gdy śpiew z przestworzy
Słyszy i wzbiera łagodną
Pełnią, głębią podwodną.

Śpiew z wierzy

Miłość moja aż na dnie duszy mojej żyje,
Samotna i na zawsze utajona w cieniu,
A gdy przy twoim serce wzajemnie zabije,
Zadrży i znów jak wprzódy dręczy się w milczeniu.

Płomień jej, jak pogrzebna lampa nad mogiłą,
Ciągły i niewidzialny rzuca blask po ziemi;
I chłodna noc rozpaczy jego nie zaciemi,
Chociaż sam tak lśni martwo, jakby go nie było.

Wspominaj mię! lecz jeślić inne zajmą wdzięki,
Omiń grób mój, nie wychodź już urągać do mnie!
Bo tej jednej wycierpieć nie śmiałbym męki,
Myśląc tylko, żeś kiedyś mógł zapomnieć o mnie!

Niech więc ciebie ostatni, tęskny głos mój wzruszy!
Ja umrę, ty sam doli ulituj się mojej!
Żal za zmarłych twej męskiej nie zniewieści duszy.
Ach, za tyle miłości czegóż chcę? - łzy twojej!

Grudzień 1813r.

Przekład: Julian Korsak

‹‹ 1 2 3 4 5 6 ››