Wiersze - George Gordon Byron strona 2

Gdy stąpa, piękna

Gdy stąpa, piękna, jakże przypomina

Gwiaździste niebo bez śladu obłoku: Ciemność i jasność — każda z nich zaklina

W nią swój osobny czar, i jest w jej oku To miękkie światło, które zna godzina

Nocy, gdy blaski dnia zagasną w mroku.
Dodaj cień więcej, zgaś parę promieni —

Zniknie w połowie wdzięk nie do nazwania, Którym jak gromem stajemy rażeni,

Gdy z czarnej fali włosów się wyłania Lub kiedy jasną jej twarz zarumieni

W pogodnym akcie samorozpoznania.
I czar tej twarzy, policzka i skroni

Jakąż spokojnie pewną ma wymowę: W ufnym uśmiechu, w barwie, co twarz płoni,

Widać jej czyste dni dotychczasowe, Lecz i świadomość, jak wielu śni o niej —

Serce niewinne, lecz kochać gotowe!
Przełożył
Stanisław Barańczak

Gdyśmy się rozstawali

Gdyśmy się rozstawali,

Milczeniem, łzęŻegnając — coś nam w dali

Wróżyło złąDolę od pierwszej chwili;

Bladość twoja, chłód ustŚwiadczyły, że z idylli

Ostał się gruz.
Świt na twarz kompres z rosy

Zimnej mi kładł,Jakby uprzedzał ciosy,

Jakie mi zada świat:Chwile, gdy, wiarołomną,

Bez serca i bez czci,Ludzie cię nagle wspomnę

Przy mnie — tak los się mści.
Czy klątwy to, czy hymny

Będę — żałobny dzwonTwego imienia zimny

Dreszcz wwierci w skroń:Czemuż tak cię kochałem?

Świat zna twych rólSto — ja cię lepiej znałem,

Trwalszy mój ból.
Sekret nasz — dziś, w żałobie,

W milczeniu, łzęRonię — zdradziło w tobie

To, co krzywdzi i łże.Jeśli kiedyś odnowię

Tę więź dawną i złą,Jakże ja cię pozdrowię?

Milczeniem, łzę.
Przełożył
Stanisław Barańczak

Już nie będziemy na noc całą...

Już nie będziemy na noc całą

Wymykać się, gdy inni zasną —Chociażby serce wciąż kochało

A księżyc świecił równie jasno.
Rękojeść słabsza jest od ostrza,

Choć dusza żyje — pierś się dusi;I, choćbyś była mi najdroższa,

Miłość też tchu zaczerpnąć musi.
Choćby więc dwoje serc w nas chciało

Bić jednym tętnem aż do brzaskuJuż nie będziemy przez noc całą

Wałęsać się w księżyca blasku.
Przełożył
Stanisław Barańczak

Miłość i śmierć

Widziałem cię, gdy wróg był o krok blisko,

Jak już mierzyłaś w niego — w siebie — we mnie.Lepiej paść — niż na lot kreślony nisko

Miłość i wolność zamienić nikczemnie.
Widziałem cię wśród fal, gdy nieprzytomnie

Łamał się okręt na skałach, a morzeKażdym natarciem zbliżało cię do mnie;

Pierś moja łodzią — lub śmiertelnym łożem.
Widziałem cię — i wzrok twój febrą szklany —

Gdy mnie na ziemię niemoc powaliła,Z której bym nie wstał — czuwaniem sterany —

Gdyby przedwczesna skryła cię mogiła.
Nagły wstrząs ziemi rozkołysał mury,

Ludzi z naturą sprzęgł i pchnął na siebie.Za kim wołałem w sklepień mrok ponury?

Za tobą. Kogom ocalić biegł? Ciebie.
A gdy ból gasił myśli i jak w matni

Niewysłowione zamykał i grzebał,Zawsze ku tobie — nawet w tchu ostatnim,

Rwało się serce, ach! częściej, niż trzeba.
Tak było. Jednak za tym serca głosem

Nie idziesz! Trudno miłością nam rządzić.Ciebie nie winię, że moim jest losem

Żarliwie, próżno kochać cię i błądzić.

Pamięć

Już koniec! - Sen mi to objawił:
Nadziei los mi nie zostawił;
Szczęśliwych dni nie będzie znała
Dusza, złej gwiazdy mrozem ścięta;
Odbiega młodość uśmiechnięta,
Pierzcha Nadzieja, Miłość, Chwała...
O, czemu pamięć mi została!


Przekład: Czesław Jastrzębiec-Kozłowski

‹‹ 1 2 3 4 5 6 ››