Gdyśmy się rozstawali
Gdyśmy się rozstawali,
Milczeniem, łzęŻegnając — coś nam w dali
Wróżyło złąDolę od pierwszej chwili;
Bladość twoja, chłód ustŚwiadczyły, że z idylli
Ostał się gruz.
Świt na twarz kompres z rosy
Zimnej mi kładł,Jakby uprzedzał ciosy,
Jakie mi zada świat:Chwile, gdy, wiarołomną,
Bez serca i bez czci,Ludzie cię nagle wspomnę
Przy mnie — tak los się mści.
Czy klątwy to, czy hymny
Będę — żałobny dzwonTwego imienia zimny
Dreszcz wwierci w skroń:Czemuż tak cię kochałem?
Świat zna twych rólSto — ja cię lepiej znałem,
Trwalszy mój ból.
Sekret nasz — dziś, w żałobie,
W milczeniu, łzęRonię — zdradziło w tobie
To, co krzywdzi i łże.Jeśli kiedyś odnowię
Tę więź dawną i złą,Jakże ja cię pozdrowię?
Milczeniem, łzę.
Przełożył
Stanisław Barańczak