Wiersze - Pomywaczka z baru „Metalowiec

Pomywaczka z baru „Metalowiec

Jej twarz bezradna, zabarwiona zmęczeniem
zsuwa się coraz niżej, aż na plecy.
Zgarbiony uśmiech przerwany w połowie ust
rozprysł się na jej wargach jak zagubiona
krucha mydlina.
Oczy przypominają dwa zrogowaciałe naskórki.
Wiernie popękana twarz osadzona w głębokich
zmarszczkach wyraża bezsens i pustkę.
Z jej dłoni nic nie wywróżysz oprócz zmęczenia.
Z linii papilarnych rąk nic nie wyciśniesz
oprócz wody.
Tyle w niej życia ile proszku do szorowania.
Koroną cierniową jej palców żelazna myjka.
Unosi się codziennie w mydlinach
po końce powiek zamoczona w parze.
Jedynym krajobrazem: wystygłe palniki
kuchni gazowych.
Zdejmując gumowe rękawiczki
sprawdza mimowolnie
czy aby nie zostały w nich jej ręce.
zawieszone w powietrzu
jak sznury na mokrą bieliznę

Spowiada się na kolanach
z rozbitych talerzy
przed koszem
na mokrą bieliznę.

Jej jedyną golgotą
przypalone garnki.


1975