Pejzaż grecki
W tobie jest troja, kiedy idziesz naga akropolem
mrużąc oczy przez ruinami panteonu. Turyści
podnoszą z ziemi szczątki morza lub myken;
gdy przyłożysz je do ucha słychać jeszcze śpiew achillesa
zagubionego w labiryncie namiętności.
Zapach cyprysów i mirty uśpiony
wspina się na pięty, kiedy obudzona rano
sięgasz zaledwie podbródkiem brzegów Peloponezu.
Wchodzisz do leniwego morza
ostrożnie jakbyś pragnęła ocalić
resztki delfickich wyroczni przed tłumem paparazzich.
Miejscowy dedal grodzi kamiennym murem
gaje oliwne przed spadzistymi zboczami parnasu,
by wyczekiwać w cieniu olimpu na swego Minotaura.
- Jesteśmy tylko igraszką losu w rękach bogów - mówisz
rozplątując pokrwawione nici Ariadny. Niebo
po horyzont pełne ściętych keffalońskich jodeł
podobne jest do dryfującej odysei. Resztki
trojańskiego konia upychamy w walizkach.
Prom na samos odpłynie dopiero jutro.
W jaskini Pitagorasa tłum wagarowiczów
dedykuje mu swoje ściągi. Przed nami
puste plaże, bazary i oślepiające swoją bielą
wąskie uliczki Aten.
Jutro znowu czerpać będziemy pełnymi garściami
Europę rozsianą po okolicznych wzgórzach.