Wiersze - Najczęściej synu lubimy we śnie...

Najczęściej synu lubimy we śnie...

Najczęściej pada we mnie deszcz, rzadziej śnieg...
Mgła łasi się do nóg, jestem
coraz lżejsza, można trzymać mnie na ręku,
żonglować w powietrzu nie przestając wytyczać granic
wyobraźni...

Wielka Niewiadoma stuka do naszych drzwi
a ja ciągle nie wiem po której jestem stronie?
Szaleństwo można przezwyciężyć, strach
należy pielęgnować niczym pelargonię
lub antyczny mebel nie z tego świata.
Najczęściej synu lubimy we śnie
uciekać przed siebie, śmiać się lub płakać,
a łzy przemawiając do nas ex cathedra -
jak ojciec i matka - pragną abyśmy
narodzili się ponownie
w gnostycznej wizji katharsis,
u źródeł Dobra i Zła.

Pamiętasz, opowiadałam Ci o tym -
mój ojciec po śmierci zastukał do naszych drzwi...
Stał mokry, w deszczu, rozstawił
w przedpokoju parasol, i
kiedy zamykałam za nim drzwi....
rozpłyną się w ciemności...

Kiedyś też wrócę...dokończymy ten palindrom,
albo całe nasze życie na wspak.
Pamiętaj synu, człowiek okazuje
swoją prawdziwą wartość
tylko w obliczu strachu...