Wiersze - Francesco Petrarca strona 2

134. Nie mam spokoju, choć wojować nie chcę

Nie mam spokoju, choć wojować nie chcę,
Lękam się, cieszę, marznę, to znów płonę,
Latam w obłokach, pełzam po zagonie,
Choć świat zagarniam, dłoń mam pustą przecie.

Ona mnie trzyma w więzieniu, nędznego,
Nie chce mnie, ale odejść nie pozwala,
Nie zabija, a zkajdam nie wyzwala,
Żywego mnie nie pragnie ni martwego.

Widzę bez oczu, bez języka wołam,
Pragnąłbym zginąć, a ratunku krzyczę,
Nie cierpię siebie samego, ją kocham,

Bólem się karmię, a śmieję się łzami,
Po równo zbrzydły mi i śmierć, i życie,
Takim się stałem z twojej winy, pani.

(tłum. Jalu Kurek)

141. Nieraz, do światła przywykły wśród lata

Nieraz, do światła przywykły wśród lata,
Motyl biedaczek, na oślep, samochcąc,
Przed okiem ludzkim jak przed światłem lata,
Z czego sam ginę, drugim ból przynosząc.

Tak ja wciąż latam dookoła słońca
Fatalnych oczu, skąd tyle słodyczy.
Miłość rozsądku nie zna, ślepa, rwąca,
Mądrego zawsze pragnący przechytrzy.

Widzę ja dobrze oczy nieprzychylne,
Wiem, że mnie one zabija i rzucą,
Że ból zwycięży uczucie bezsilne.

Znów mnie oślepia miłość, jak przyjemnie!
Nie los mój - przykrość opłakuję cudzą.
Duch sie już zgadza na tę śmierć, co we mnie.

(tłum. Jalu Kurek)

153. Bijcie, gorące prośby, w serce głuche

Bijcie, gorące prośby, w serce głuche,
Walcie w słup lodu, co skuł litość wszelką!
Jeśli niebo próśb śmiertelnych słucha,
Niech śmierc lub łaska kres położą mękom.

Idźcie, najtkliwsze myśli, by wyrazić
To, czego wzrok jej nie umie zobaczyć.
Gdy mnie znów srogość jej lub los porazi,
Będę znał prawdę: kochać mnie nie raczy.

Powiedzcie, chociaz może nieudolnie,
Że bruzd mi czoło zorały tysiące,
Gdy u niej czoło jasne, od trosk wolne.

Idźcie spokojnie, bo miłość jest z wami.
Los się uśmiecha znów, a moje słońce
Wróży niechybną pogodę blaskami.

(tłum. Jalu Kurek)

175. Kiedy wspominam i miejsce, i porę

Kiedy wspominam i miejsce, i porę,
Gdzie zatraciłem siebie, gdy wspominam
Pęta miłosne, w których każda gorycz
Była słodyczą, radość - łez przyczyną,

Szczęśliwy jestem, bo w sercu mam ogień
I wszystkie moce rozpalone piekła;
uspokojenie w tym znajduję błogie.
Tak żyję płonąc, a o resztę nie dbam.

To słońce świeci więźniowi przez kraty,
Jedyne słońce, blaskiem wzrok przewierca
Ku zachodowi słońca, jak przed laty.

Tak mi jest jasno, tak mi w piersiach gore,
Że pamięć moja, czuła na ból serca,
Znów mi wskazuje to miejsce i porę.

(tłum. Jalu Kurek)

202. Z bryły czystego i żywego lodu

Z bryły czystego i żywego lodu
Wznosi się płomień, który mnie ogarnia,
Do dna ssie żyły, serce żre do spodu,
Z dnia na dzień niknę, taję, ginę marnie.

Śmierć ramię podnosi do ciosu,
Grzmi piorunami albo jak lew ryczy,
Życie ucieka przed atakiem losu,
Ja, człowiek, pełen trwogi, drżę i milczę.

Mogłaby litość pospołu z miłością
Podwójnym słupem podtrzymac poetę,
Przed nadchodzącą obronic ciemnością.

Ale litości nie widzę w obliczu
Nieprzyjaciółki mej słodkiej, kobiety.
Nie jej w tym wina, lecz losu w mym życiu.

(tłum. Jalu Kurek)

‹‹ 1 2 3 4 5 6 ››