Wiersze - Z listu

Z listu

Śmierć to wagary Panie Profesorze
Już na następnej ulicy
zrzucamy z ramion ciężkie tornistry wiedzy.
Kupujemy kilo czereśni.
Rozrzucamy kratkowane kartki czasu.

Tłuką o moja szyję Panie Profesorze
białe skrzydła sztywnego kołnierzyka.
Pozwólmy im ulecieć.
Moje nie rozwiązane zadanie Panie Profesorze
niczego już nie rozwiąże.
Jeszcze tylko ułamki czasu
siedzą w samolocie mojego mózgu.
Przez stadion moich płuc
przebiega ostatnia sztafeta tetna.
Ostatni zawodnik
przeskakuje przez ostatni płotek.

Ginie mi z oczu światło Panie Profesorze.
Palce wymykają się z moich rąk.
Jestem przygotowany do odpowiedzi.
Mogę zdawać egzamin poprawkowy.
Tylko Pana tu nie ma
Panie Profesorze.
Jedynie żywe
kołyszą się na moim uchu
dwie czerwone czereśnie.
Jedynie żywe
kręcą się koło moich nóg
dwa sznurowane buty
które usprawiedliwią moją nieobecność.