Wiersze - Ernest Bryll strona 4

Dusza z ciała wyleciała
Na łące nas czekała
 
Długie było czekanie
Jesień przeszła jak zamieć
 
Lodem zaszklone
Lewady zielone
 
Jeszcze może na wiosnę
Albo przed żniwami
Żałośnie przykuśtykamy
Gęby odrapane
Nogi w ranach
Na plecach tobół wszystkiego
Co się zrobiło złego
 
Nie będzie już czekania
Ostatnia zamyka się brama
 
Bez tchu. O suchym pysku
Pognamy krwawym ścierniskiem

A Ty nam, Boże, przebacz...

 
A Ty nam, Boże, przebacz, że Cię nie widzimy
W kontuszu przepasanym błękitem błyskawic
A tylko Bogiem z drewna, kartofla i gliny
Co się pochylił z nami i poci się, krwawi
A Ty nam wybacz Boże, że jesteś tak mały
Abyś się wcisnął w worek, gdy zajdzie potrzeba
Pomiędzy parę łachów, kilka kromek chleba...
 
Ty musisz być tak prosty, by Ciebie poznały
Nasze palce w ciemności...
                                    Musisz być tak znany
Taki codzienny, ciągle dotykany
By nawet dziecko Ciebie potrafiło
Zrozumieć. Kiedy słomki dwie na krzyż złożyło.

A ty śpij duszyczko

 
 
A ty śpij duszyczko
A ty śpij siostrzyczko
Aż do rana
A ty śpij
Żebyś była wyspana
Przed
Śmiertelną
Kantyczką

A ty, moje oczko zezowate...

 
 
A ty, moje oczko zezowate
Co rozumiesz się dobrze ze światem
Daj nam znak, że co w życiu widziałem
Jak należy zaraz zapomniałem
I nie będę za nikim świadkował
Bo jest pusta moja stara głowa
 
Wiatr w niej grucha od ucha do ucha
Pod ciemieniem jak pod łysym kamieniem
Jakaś myśl się przetwarza niby żaba
Lecz
Nikomu
Na
Nic
Się nada

Aniele mych pradziadów

 
 
Aniele mych pradziadów chłopskich daj tę siłę
Z jaką się w bezimiennej powstaje godzinie
Gdy pół nocy pół świtu. Gdy świat ucichł w zimie
I ojczyzna jest - jakby Boga już nie było
 
Modlitwo moja. Teraz nie umieraj
I dla nas niebo wysoko otwieraj
Bośmy już zapomnieli cośmy tam widzieli
Rzuć nam na ziemię promień - abyśmy się wspięli
Choć trochę wyżej i patrząc z półnieba
Ujrzeli swe życie tak jak pewno trzeba
 
Aniele mych pradziadów. Wspomóż naszą słabość
Zapal gwiazdy jak świecę. To czas gdy się rodzą
Najczystsze nasze myśli, a zmory przychodzą
By je jak owce dusić i zabijać radość
 
Modlitwo moja. Nie odchodź, nie gaśnij
Powiedz że zaraz wszystko się wyjaśni
Byśmy nie zapomnieli, że przyjaciół mamy
Oni wołają do nas, my do nich wołamy
I przez głuchotę, tępotę ciemności
Kiełkują pierwsze promienie radości

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 13 14 ››