Póki dla nas światełko się pali...
Póki dla nas światełko się pali
To nie lękaj się, czy jutro błyśnie
I tak kiedyś dłonią ze stali
Ktoś nam naszą świeczuszkę zaciśnie
Ale teraz w jej blasku cieplutkim
Widzę twoje oczy wpółuśpione
I iskierki w źrenicach cichutkie
I nad głową lampę jak koronę
I za oknem wiatr i dym z miasta
I że idzie ktoś - a stukanie
Po chodniku jest jak kropel padanie
Jeszcze świeci w naszym oknie gwiazda.
Przejście przez morze
To było takie łatwe. Skinęliśmy dłonią
I rozdarł się na dwoje transparent czerwony
Strzępki fali wsiąkały w piasek. Wolna droga
Więc ruszyliśmy. Pieśnią chwaląc Boga
Morze czekało
Nad nami dyszało
Jakby rozcięte aż do rdzenia ciało
I od zaduchu tych fal zatrzymanych
Pochód się słaniał. Kołował pijany
Ktoś krzyknął - myśmy żywcem pogrzebani!
To było takie łatwe gdyśmy wstępowali
Wystarczała modlitwa. Teraz niewiadomo
Czy nas rozdarta czerwień jak powódź obali
Kto z nas zawróci do Niewoli Domu
Kto z nas zapomni gdzieśmy wędrowali
Kto pójdzie dalej?
19.III .87
Psalm o gwieździe
Wszyscy coście dziś biedni,
wy co jecie chleb powszedni,
pójdźcie za naszą gwiazdą
pójdźcie w jasności jasność.
Ci co gorzko płaczecie,
ci co drogi nie wiecie.
Pójdźcie za naszą gwiazdą,
pójdźcie w jasności jasność.
Ci co jesteście sami
od bólu obłąkani.
pójdźcie za naszą gwiazdą
pójdźcie w jasności jasność.
I wy co bez uśmiechu
i wy z brudu u grzegu
pójdźcie za naszą gwiazdą
pójdźcie w jasności jasnosć.
I maleńcy nieważni
i żyjący w bojaźni.
pójdźcie za naszą gwiazdą
pójdźcie w jasności jasność.
Niech to światło ogromne
stanie się naszym domem,
Niech w promieniach tej gwiazdy
Ręce ogrzeje każdy.
Rekonstrukcja chóru Sofoklesowego
Bóg,co cię strącił,dziś po ciebie sięga..
-Drżysz w jego palcach.Już kłusem ruszają poselstwa,
już rozwarte bramy wszystkich rajów,
już opływasz w przyjaciół.
Wielka jest potęga bożego tknienia-ono nam przywraca
źrenice zbyt pośpiesznie niegdyś wyłupione,
myśli przeklęte.Ono jednym gromem objawia,coś przeczuwał.
Po cóż nasza praca,
po cóż bieg nieudolny,by pod boską dłonią
-ciągnącą cień jak burza-uniknąć złego gradu,
ocalić swoje.
Po cóż było jadu smakować tyle
-aby dzisiaj lepiej wierzyli twym źrenicom-właśnie kiedyś ślepy.
-Człowieku.Chociaż ziemię lemieszami orzesz,
konie ujarzmiasz i okrutne morze,
starczy ledwie jednej myśli bożej
złego skinienia-byś tego dokonał,
co nawet senne nie zwiastują zmory...
Stąd twoja ręka-nie boża-skrwawiona
znieś teraz kary,przyucz się pokory
i bądź szczęśliwy ,gdy w dymiące trzewie świata,
bóg dłoń zanurzy-by sięgnąć po ciebie
-jak po Edypa sięgnął.
Nie wszystkiem Ateny
na odrodzenie dano.Nie wszystkim gaj święty;
bóg otrząsnął swe palce i schodzisz ze sceny,
mały jak resztka brudu.Nawet nie przeklęty.
Wołaniem, wołam cię
Przez las, przez bór, przez ciemność chmur
Przez wiatr, przez grad, przez deszcz
Przez mgłę, przez śnieg, przez kamień chmur
Wołaniem, wołam Cię
Przez chleb, przez ból, przez mroku mrok
Przez krew, przez sól, przez łzy
Przez wody wód, przez złego zło
Płonąca gwiazdo, przyjdź
O zejdź jak grom nad każdy dom
I daj nam pić swój blask
O przywróć sen człowieczym snom
A piołun spal wśród traw
Niech głód, niech mróz nie ściga nas
Przez wiatr, przez grad, przez deszcz
Przez mgłę, przez śnieg, co wiecznie trwa
Wołaniem wołam Cię
Przez chleb, przez ból, przez mroku mrok
Przez krew, przez sól, przez łzy
Przez wody wód, przez złego zło
Nadziei gwiazdo przyjdź
O zejdź jak grom nad każdy dom
I daj nam pić swój blask
O przywróć sen, człowieczym snom
A piołun spal wśród traw