Wiersze - Mój Dziadek Zygmunt Kunat

Mój Dziadek Zygmunt Kunat

 
W fotografii mego dziadka, kiedy miał sześć lat, zawiera się, moim zdaniem, sekret jego osoby.
Szczęśliwy chłopczyk, radośnie filuterny, przez jego skórę prześwieca dusza bystra i pogodna.
Fotografia pochodzi z lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku,                                                                             i oto ja, w późnej starości, wybieram się tam, żeby towarzyszyć zabawom dziecka.
Nad znajomym jeziorem, do którego właśnie rzuca kamyki, pod                                                                   jesionami, które miały znaleźć się w moich wierszach.
Kunatów liczono do szlachty kalwińskiej, co snobistycznie odnotowuję, bo u nas na Litwie najbardziej oświeceni byli kalwini.
Rodzina zmieniła wyznanie późno, około 1800 roku, ale nie zachowałem żadnego obrazu dziadka w kościelnej ławce Świętobrości.
Nigdy jednak nie mówił źle o księżach, ani w czymkolwiek uchybiał przyjętym obuczajom.
Student Szkoły Głównej w Warszawie, tańczył na balach i czytał dzieła epoki pozytywizmu.
Wziął poważnie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zaczął wyrabiać sukno, toteż bawiłem się w pokojach, w któych stały warsztaty do folowania.
Był uprzedzająco grzeczny dla wszystkich, wielkich i małych, bogatych i biedaków, miał dar uwagi w wysłuchiwaniu każdego.
Oskar Miłosz, który poznałgo w Kownie w roku 1922, nazwał go un gentil homme francais du dix-huitieme siecle, frańcuskim szlachcicem osiemnastego wieku.
Zewnętrzny polor nie wyczerpywał jednak jego istoty, ukrywała się tam mądrość i prawdziwa dobroć.
Rozmyslając o moim dziedzicznym obciążeniu mam chwile ulgi, kiedy przypomnę sobie mego dziadka, bo musiałem coś wziąć po nim, czyli nie jestem całkiem bez wartości.
Nazywano go ,,litwomanem" i czyż nie zbudował domu w Legmadzi, który służył za szkołę i czyż nie opłacał litewskiego nauczyciela?
Lubili go wszyscy, Litwini, Polacy i Żydzi, miał mir u okolicznych wosek.
(Tych wiosek, które w kilka lat po jego śmierci zostały wywiezionea na Sybir i dlatego jest tam teraz tylko pusta równina.)
Ze wszystkich książek najbardziej lubił czytać pamiętniki Jakuba Gieysztora, bo szczegółowo opisał naszą dolinę Nieważy między Kiejdanami i Krakinowem.
W młodości mnie one interesowały, bo co mi po tym, co było dawno, jeżeli obchodziła mnie tylko przyszłość.
Dzisiaj czytam te pamiętniki chciwie, nauczony, jaką wartość mają nazwy miejscowości, zakręty drogi, pagórki i promy na rzece.
Jak bardzo trzeba cenić prowincję i dom, i daty, i ślad minonych ludzi.
Kalifornijski wędrowiec, przechowuję talizman, zdjęcia pagórka w Świętobrości, gdzie pod dębami leżą dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syruć i jego żona, Eufrozyna.