Wiersze - Cyprian Kamil Norwid strona 7

 Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
Znudzony pieśnią lud wołał o czyny;
Wzdychały jeszcze dorodne wawrzyny,
Konary swemi wietrząc błyskawice.
Było w Ojczyźnie laurowo i ciemno
I już ni miejsca dawano ni godzin -
Dla nie czekanych powić i narodzin,
Gdy Boży palec zaświtał nade mną;
Nie zdając liczby z rzeczy, które czyni,
Żyć mi rozkazał w żywota pustyni!
*
Dlatego od was... o! laury nie wziąłem
Listka jednego, ni ząbeczka na liściu,
Prócz może cieniu chłodnego nad czołem
(Co nie należy wam -- lecz słońca przyjściu);
Nie wziąłem od was nic o! wielkoduchy,
Prócz dróg zarosłych w piołun, mech i szalej,
Prócz ziemi, klątwą spalonej i nudy...
Samotny wszedłem i sam błądzę dalej.
*
Po-obracanych w przeszłość niepojętę--
A uwielbionę -- spotkałem niemało,
W ostrogi rdzawe utrafiałem piętę
W ścieżkach, gdzie zbitych kul sporo padało!
Nieraz Obyczaj stary zawadziłem
Z wyszczerzonemi na jutrznię zębami,
Odziewajacy się na głowę pyłem,
By noc przedłuzył, nie zerwał ze snami.
*
Niewiast, zaklętych w umarłe formuły,
Spotkałem tysiąc i było mi smętno,
Że wdzięków tyle widziałem -- nieczuły!
Źrenicą patrząc na nie bez-namiętną.
Tej, tamtej rękę tknąwszy marmurowę,
Wzruszyłem fałdy ubrania kamienne,
A motyl nocny wzleciał jej nad głowę,
Zadrżał i upadł... i odeszły senne...
*
I nic - nie wziąłem od nich w serca wnętrze,
Stawszy sie ku nim, jak one, bezwładny,
Tak samo grzeczny i zarówno żadny,
Że aż mi coraz szczęście niepojętsze!
- Czemu? dlaczego? w przesytu - Niedzielę
Przyszedłem witać i żegnac tak wiele...?
Nic nie uniósłszy na sercu, prócz szaty -
Pytać was nie chcę i nie raczę: katy!...
*
Piszę - ot! czasem... piszę na Babylon
Do Jeruzalem! -- i dochodzą listy --
To zaś mi mniejsza, czy bywam omylon,
Albo nie?... piszę pamiętnik artysty --
Ogryzmolony i w sobie pochylon --
Obłędny!... ależ wielce rzeczywisty!
.....................................
*
Syn -- minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)
Za panowania Panteizmu - druku,
Pod ołowianej litery urzędem-
I jak zdarzało się na rzymskim bruku,
Mając pod stopy katakomb korytarz,
Nad czołem słońce i jaw ufny w błędzie --
Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz,
Ale on spomni mnie... bo mnie nie będzie!

Od Anioła do Szatana
Ta dziecina gnana, szczwana,
Kiedyż trupem padnie?
 
I niemowląt już nie będzie
Psalmujących, jak łabędzie,
Kiedy śmierć je kradnie.
 
I ramiona młodociane,
W bezimienny puch rozwiane,
Dziejów nazwą śmieciem.
 
A sto wiosen razem błyśnie
Dla zrodzonych naumyślnie,
Skoro my odleciem!

Rzadkim jest, arcyrzadkim człek, co mówi z człekiem
Tak, iż słychać mówienie treść powidające - -
Jedni albowiem, mówiąc z kimś, na przykład z księciem
O ostrodze książęcej, będą blask jej głosić
Jak słońca tarcz, a przeto oni nic nie mówią
I  t y l k o  z  k i m ś  g a d a j ą, sami nie mówiąc nic.
Przeciwnie, drudzy, niebądź z kim gdy mówią, zawsze
Ze sobą, są  jedynie w gwarze, nic nie biorąc
Do nich idącej treści ni prawdy, a przeto
I ci milczą... i oto milczenie jest wielkie,
I oto, mówię, cisza jest na świecie - którą
Mędrzec słysząc nie zawsze chce zdradzać może.

Amen

 Skrwawione ciało haki żelaznemi
Imperatorscy ludzie wzięli z ziemi
I za arenę wynieśli, rzucili...
  
A aniołowie w niebie hymn nucili,
Palmami wiejąc rozkwitającemi,
I tę nawiali woń, o której święci,
Gdzieś w katakumbach modłami zajęci,
Jak o szczególnej rzeczy rozmyślali...
Tabliczki nagle wypuściwszy z dłoni
I papirusy, na których czytali,
„Czy słowo — mówiąc — tyle zlało woni?" —
  
Więc się męczennik przeniósł do serafów,
A do robactwa ciało podziemnego,
Tak iż poganin rzekł: „Ha! — i cóż z tego?!
Azali prawda nie jest sługą trafów?
Albo czy tygrys wąską kłów szczeliną
Wycedził prawdę oną z krwawą śliną?"
  
Lecz umarłego szata pozostała;
Tej trędowaty dotknął się przechodzień
I oczyszczony jest — i odtąd: „Chwała!"
Śpiewają; chromi doń się wleką co dzień
I ślepych dziatwa wiedzie nucąc: „Chwała!"
  
Strędowaciały hańbą albo ślepy
Nieszczęściem, czarne nawodzącym krepy,
I paraliżem tknięty przerażenia,
Niechaj się szaty dotknie pozostałej
Na Europy piersiach, szaty małej 
 

Bajka

"Najlepsza rzecz żyć w zgodzie, bez twierdzeń, bez sprzeczki,

Po cóż bo gwar ustawny dla kropki lub linii?

I urabianie ciągłe publicznej opinii ?" -

Siennik-dziurawy mówił tak do Torby-sieczki.

Tymczasem osły, najmniej nie myśląc o szkodzie,

Siano i sieczkę w cichej pożywały zgodzie,

A stąd zdaje się prawda ta być oczywistą,

Że i człowiek zyskałby... będąc legumistą.

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 21 22 ››