Pamiątka
Jeżeli kiedy płatne serca dzwonów
Leniwo zadrżą, echo porwie jęki
I do wesołych rzuci je salonów --
Ty westchnij! -- smutek uzalotnia wdzięki.
*
A jeśli karta będzie pogrzebowa
Po rogach ulic czernić się, z nazwiskiem --
Ty odwróć oczy; wraz podąży nowa
Oczekiwanym ciesząc w i d o w i s k i e m...
*
A jeśli w cmentarz się zapuścisz głuchy,
Ku ziemi czoło chyląc zamyślone,
I zerwiesz listek -- niźli będzie suchy,
Pamiętaj, proszę, przegrać go w z i e l o n e.
*
Kto wygra -- [niech ci] te powtórzy słowa,
Dla jakich miałem nieprzyjaciół wielu:
"Nie szukaj świata, kochaj, i... bądź zdrowa.
A za umarłych módl się -- po weselu".
Pisałem we Florencji 1844 r.
Pielgrzym
1
Nad stanami jest i s t a n ó w - s t a n,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca, w chmury...
2
Wy myślicie, że i ja nie Pan,
Dlatego że dom mój ruchomy
Z wielbłądziej skóry...
3
Przecież ja - aż w nieba łonie trwam,
Gdy ono duszę mą porywa,
Jak piramidę!
4
Przecież i ja - z i e m i t y l e m a m,
I l e j e j s t o p a m a p o k r y w a,
D o p o k ą d i d ę !...
Po to właśnie
Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co Twoje będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?
Wiary dziś życzę Tobie, że zostanie
Bo na tej ziemi jesteś po to właśnie
By z ognia zgliszcza
Mógł powstać dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie
Czy wiesz, że jesteś po to właśnie!
Połóż rękę na sercu
Otwórz oczy szeroko i skacz!
Powiedz: Teraz lub nigdy
Zamiast: Będzie co ma być
I nie czekaj aż głód spełni
Twoje cierpienie! Tak!
Pożegnanie
I z miłości, i z pieśni świat się naigrawa,
Burzę, co w głębi serca żywot nam pustoszy,
Zowią oczarowaniem sławy i rozkoszy;
O! cierniowa to rozkosz! opłakana sława!
B. Z.
Żegnam was, o lube ściany,
Skąd, dziecinne strzegąc łoże,
Chrystus Pan ukrzyżowany
Promieniami witał zorze.
A i dzisiaj, choć dokoła
Pasożytne pną się zioła,
Z ziół i pustek krzyż brązowy
Błogosławi mi na drogę.
Ostatni to sprzęt domowy,
Który jeszcze żegnać mogę -
Sprzęt domowy - i grobowy.
Żegnam także i was, szyby -
Tęczowymi lśniące blaski;
Do rodzinnej wy siedziby
Tak potrzebne jak obrazki,
I tak święte jak szkaplerze.
Przez was pierwszy raz ujrzałem
Wieś i niebo - przez was wierzę,
I tak wierzę, jak widziałem...
Wieś i niebo - dwa pojęcia,
Które ranny brzask umila,
Były dla mnie, dla dziecięcia,
Jak dwa skrzydła dla motyla.
Wsią i niebem żyłem cały,
O nich skrzydła mi szumiały,
A kłos złoty biorąc z ziemi,
I kłos słońca, promień złoty,
Wierzchołkami złączonemi
W tajemnicze wiłem sploty;
I bujałem nieujęty,
I bujałbym tak na wieki,
Lecz łza w swoje dyjamenty
Zakowała mi powieki,
I strąciła w przepaść nocy.
A ciążyły te okowy,
I ciążył mi chleb sierocy,
Przełzawiony, piołunowy,
Chleb sierocy, smutna dola,
Opuszczony dom i rola -- --
Potem Sfinks n a u k ą zwany,
Roztoczywszy obszar skrzydeł
Hieroglifem zapisany,
Do zgubniejszych gnał mię sideł -
A patrzyłem w skrzydła jego,
Jako w zwój pergaminowy:
Jak w rozwartą księgę złego,
Tajemnymi litą słowy-- --
I dojrzałem słów ubóstwo
Wśród czarnego głosek stada,
Co jak wielkie kawek mnóstwo
Boju myśli plac osiada,
I odleci, a zostanie
Blada kość i piasek blady,
Smutne grzechu panowanie,
Marna rzecz i marne ślady -
Potem jeszcze świat wesoły,
Bo wesołym się być mniema,
I ci ludzie pół-anioły,
Gdy aniołów całych nie ma -
Potem jeszcze miłość czysta,
Umarłego cień rycerstwa,
Za-urocza i za-mglista,
By w nią wierzyć - bez szyderstwa -
Potem jeszcze przyjaciele,
Litościwi i oszczerce,
Co na złe lub dobre cele
Odważają się mieć serce:
Ci i tamci równie biedni,
Tym nad zwykłą stojąc rzeszą,
Że gdy znudzi świat powszedni,
Dokuczają albo cieszą,
A to w snach przed-południowych
Miło widzieć, w snach młodości,
Że bez celów rachunkowych
Użyczają chociaż złości -
Biedni ludzie! niech im cnota
Rozpromieni noc żywota...
Cóż więc jeszcze dodać mogę,
Bym zapłakał, idąc dalej? -
Spojrzę oto na podłogę:
Kędym pełzał, pełza S z a l e j;
Kędym dumał, kwiat pamięci
Lazurowym błyska okiem,
Jak ci młodzi wniebo-wzięci,
Migający za obłokiem;
I krzyż tylko zardzewiały
Na wezgłowiu mchów zielonych,
I te szczątki, co zostały
Z szyb tęczowo-przepalonych;
I ta myśl, i te wspomnienia,
I weselszych przeczuć tysiąc,
Zwitych w tęczę odrodzenia,
Którą Twórca raczył przysiąc,
I zaklinał się na Siebie,
Że znów góry wyjrzą z głębi:
A obłoki stały w Niebie,
Jak trwożliwy rój gołębi -
I świat cały się odradzał,
I znów słońce wyszło z chmury,
I znów księżyc się przechadzał,
Łabędziowy, jasno-pióry -- --
Gdy zaś, wedle słów Jehowy,
Siedmiobarwna Niebios wstęga,
Jako świt popotopowy,
Dotrzymuje, co przysięga,
Może również - kto wie - może
I ta moich przeczuć tęcza,
Wysnowana w imię Boże,
Uskuteczni, co zaręcza -
Może - tak; lecz jeśli burza,
Nim się jasne barwy sprzędą,
Wszystkie Nieba pozachmurza,
Które tylko są i będą -
Jeśli nawet Sfinks nauki
Marnym się okaże płazem,
Mamże, w szare strącon bruki,
Dla spokoju zostać głazem?
Mamże, ojców tłocząc kości,
Wołać głosem znikczemnienia:
,,Witaj mi, obojętności,
Ideale doświadczenia!"
Nie - choć piorun po piorunie
Gorejące wstęgi wije,
Ja w spienionych wałów runie
Zakrwawioną pierś obmyję.
Pierś obmyję, lub rozbiję! -
Nim zaś z czuciem Haroldowem
Cisnę się w to groźne morze,
Przeżegnajcież starym słowem:
,,Szczęść ci, Boże!..."
Przeszłość
1
Nie Bóg stworzył p r z e s z ł o ś ć, i śmierć, i cierpienia,
Lecz ów, co prawa rwie;
Więc - nieznośne mu dnie;
Więc, czując złe, chciał odepchnąć s p o m n i e n i a !
2
Acz nie byłże jak dziecko, co wozem leci,
Powiadając: "O! dąb
Ucieka!... w lasu głąb..."
- Gdy dąb stoi, wóz z sobą unosi dzieci.
3
Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej:
Za kołami to wieś,
Nie jakieś tam coś, gdzieś,
Gdzie nigdy ludzie nie bywali !...