Wiersze - Diabły

Diabły

 
 
Byłaś „ofiarą semi-romantycznego anarchizmu
W jego skrajnie irracjonalnej postaci”.
Ja byłem „nieswój w obliczu zagadkowego świata
 
Opuszczonego przez opatrzność”. Piliśmy gin
I kochali się po południu. Telewizory sąsiadów
Nadawały mydlane opery.
 
Nieszczęśliwe pary nie odzywały się wiele.
W dialogach było pełno nie chcących się skończyć pauz.
Cichy podkład muzyczny: organy. Czyjś kaszel.
 
— To całkiem jak „Gra snów” Strindberga — powiedziałaś.
— Co mianowicie? — spytałem, nie uzyskując odpowiedzi.
Przyglądałem się właśnie pająkowi na suficie,
 
Z rodzaju tych, które św. Weronika jadła w ramach męczeństwa.
— Ta kobieta żywiła się wyłącznie pająkami —
Wyjaśniłem dozorcy, kiedy przyszedł naprawić kran.
 
Miał na sobie brudny kombinezon, a na głowie melonik.
Był swego czasu pensjonariuszem wiadomej instytucji stanowej.
— Już nie jestem Jezusem — poinformował nas radośnie.
 
Obecnie wierzył tylko w diabły. — W tym budynku
Od diabłów aż się roi — oświadczył nam poufnie.
Ich rogi i ogony można było zobaczyć,
 
Jeśli się je przyłapało w kąpieli.
— Mroki Średniowiecza padły mu na mózg — powiedziałaś.
— Komu mianowicie? — spytałem, nie uzyskując odpowiedzi.
 
Pająk zdążył już utkać wstępny zarys sieci
Nad naszymi głowami. Było bardzo cicho,
Z wyjątkiem chwil, gdy któreś z nas pociągało łyk ginu.
 
 
Przełożył Stanisław Barańczak