Wiersze - Charles Bukowski strona 5

Czego chcą

czego chcą
Vallejo piszący o
samotności i umierający
z głodu;
ucho van Gogha odrzucone przez jakąś
kurwę;
Rimbaud uciekający do Afryki
w poszukiwaniu złota i znajdujący
nieuleczalny przypadek syf;
ogłuchły Beethoven;
Pound włóczony po ulicach
w klatce;
Chatteron zażywający truciznę na szczury;
kawałki mózgu Hemingwaya wpadają do
soku pomarańczowego;
Pascal podcinający sobie żyły
w wannie;
Artud zamknięty z wariatami;
Dostojewski postawiony pod murem;
Crane skaczący z mostu;
Burroughs strzelający do swojej żony;
Mailer przebijający swoja nożem.
- tego właśnie chcą:
cholernego spektaklu
oświetlonego bilbordu
w środku piekła.
tego właśnie chce
ta banda
tępych
niezdolnych się wysłowić
zabezpieczonych
ponurych
wielbicieli
karnawałów.
 

Czy pan pije?

Czy pan pije? 
 
wyblakły, na brzegu żółty notatnik
skończony znów
Piszę z łóżka
jak robiłem w zeszłym
roku.
Zobaczę lekarza
w poniedziałek
"tak doktorze, słabe nogi, zawroty, głowa-
boli i plecy
też."
"czy pan pije?" zapyta.
"gimnastykuje się pan,
bierze swoje
witaminy?"
Myślę że jestem chory
na życie, the same zatęchłe lecz
zmienne
czynniki.
nawet na torze
obserwuję biegnące konie
i to wydaje się
być bez znaczenia.
Odchodzę wcześnie po tym jak kupiłem bilety
na pozostałe wyścigi.
"wyprowadza się pan?" pyta facet
z motelu.
"tak, nudy,"
mówię mu.
"Jeśli myśli pan, że nudno,
tam jest" mówi mi, "niech pan wraca
tutaj."
więc oto jestem
podparty moimi poduszkami
znowu
po prostu stary facet
po prostu stary pisarz
z żółtym 
notatnikiem.
coś idzie
w poprzek
podłogi
ku
mnie
o, to tylko
mój kot 
tym
razem.

Dla marilyn m.

namiętnie wślizgujesz się w rozżarzony popiół,
natchnienie waniliowych łez
twoje pewne ciało zapalało mężczyznom świece
w ciemności nocy,
teraz twoja noc stała się ciemnością
której nie rozjaśni żadna świeca
zapomnimy cię, tak po prostu
nie jest to miłe z naszej strony
ale, żywe ciała są nam bliższe
teraz gdy robaki pożądają twoich kości
tak chciałbym powiedzieć ci
że to samo przytrafia się niedźwiedziom i słoniom
tyranom i bohaterom, mrówkom
i żabom,
mimo to coś nam dałaś,
jakieś małe zwycięstwo,
dlatego mówię: w porządku, dobrze jest
i nie smućmy się więcej;
jak kwiatek uschnięty i wyrzucony,
zapominamy, pamiętamy
czekamy. dziecko, kochane dziecko,
podnoszę kieliszek, trzymam go przez całą minutę
i uśmiecham się.

Do dziwki która zabrała moje wiersze

mawiają należy trzymać własne żale z dala od
wiersza,
pozostać oderwanym, i nie bez powodu
ale jezu;
tuzin wierszy przepadł a nigdy nie robię kopii i wzięłaś też
moje
obrazy, jedne z moich najlepszych; to przytłaczające:
czy chcesz mnie zmiażdżyć jak cała reszta?
czemu nie wzięłaś moich pieniędzy? zwykle je biorą
z tylnej kieszeni spodni porzuconych w kącie.
następnym razem weź moje lewe ramię albo pięćdziesiątkę
ale nie dotykaj moich wierszy:
nie jestem Szekspirem
ale kiedyś to się stanie
i więcej ich nie będzie, abstrakcyjnych czy nieoderwanych;
będzie więcej pieniędzy i dziwek i pijaków
do ostatniego zrzutu bomby
ale jak to powiedział Bóg,
zakładając nogę na nogę,
widzę że stworzyłem całą masę poetów
ale bardzo niewiele
poezji.

Do kurwy która ukradła moje wiersze

niektórzy twierdzą że nie powinno się pisać w wierszu
o tym czego się żałuje,
że trzeba uciec w abstrakcję i jest w tym jakiś sens,
ale na boga:
zabrałaś mi 12 wierszy a ja nie używam kalki i
masz też moje
obrazy, te najlepsze; dobija mnie to:
czy próbujesz mnie zmiażdżyć jak cała reszta?
dlaczego nie wzięłaś pieniędzy? zwykle to robicie
przeszukujecie kieszenie śpiących pijanych portek którym
niedobrze w kącie.

następnym razem zabierz moją lewą ręką albo
pięćdziesięciodolarówkę.

ale zostaw wiersze:
nie jestem Szekspirem
może nigdy więcej
nie będzie już moich wierszy, abstrakcyjnych lub nie;
będą pieniądze kurwy pijacy
aż do samego wybuchu bomby,
bo jak powiedział Bóg
zakładając nogę na nogę:
widzę, że stworzyłem wielu poetów
lecz tak niewiele
poezji.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 28 29 ››