Wiersze - Charles Bukowski strona 26

Wielka ucieczka

słuchaj, powiedział, widziałeś kiedyś kraby w
wiadrze?
nie, odparłem.
no wiec czasem któryś krab
wdrapie się innym na grzbiety
zacznie się piąć w stronę krawędzi wiadra
i kiedy już, już ma uciec
jakiś inny krab łapie go i ściąga z powrotem
w dol.
naprawdę? spytałem.
naprawdę, powiedział, a w tej robocie jest całkiem tak samo, nikt
nie chce, żeby ktoś inny się stad
wyrwał. tak to już jest w pocztowych fachu!
wierze ci, powiedziałem.
 
 
akurat wtedy wszedł naczelnik i powiedział,
gadaliście, chłopaki.
w tej robocie gadać nie
wolno.
 
 
miałem tam przepracowane jedenaście i pol.
roku.
 
 
wstałem z taboretu i wdrapałem się naczelnikowi
na grzbiet
a potem sięgnąłem rękami do góry i wyciągnąłem się stamtąd.
 
 
aż nie do wiary, jak łatwo mi poszło
ale nikt nie wziął ze mnie przykładu.
i kiedy później jadałem krabie łapki
to za każdym razem myślałem o tamtej robocie.
musiałem o niej pomyśleć
chyba z piec czy sześć razy
 
 
zanim przerzuciłem się na homary.

Wiersz dla pucybuta

ślimaki wspinają się na skały w Santa Monica
zachowują równowagę;
to szczęście iść Zachodnia
podczas gdy dziewczyny w salonie masażu
pokrzykują na ciebie: „cześć kochanie!”
to cud, kiedy masz 55 lat
i kocha cię 5 kobiet
i to piękne, ze ty możesz kochać
tylko jedna z nich.
to prawdziwy dar mieć córkę subtelniejsza
niż ty sam, śmiejąca się wspanialej
niż ty.
spokojem napełnia człowieka jazda po ulicach
niebieskim garbusem z 67 roku
z radiem – jak u nastolatka – nastawionym na
Rozgłośnie Fajnych Gości Pełnych Życzliwość:
czujesz słonce i czujesz pewny pomruk
motoru po remoncie generalnym, kiedy
przedzierasz się miedzy innymi samochodami.
to prawdziwa laska moc lubić muzykę rockowa,
muzykę symfoniczna, jazz...
wszystko, w czym tkwi pierwotna energia radości.
 
 
w prawdopodobieństwem, które powraca
jest dołek głęboki jak piekło
ty sam rozpłaszczony miedzy
gilotynami ścian
wściekły, kiedy dzwoni telefon
albo słychać czyjeś kroki;
ale jest jeszcze inne prawdopodobieństwo –
ten rozbujany wzlot, który zawsze nadchodzi potem
i który dziewczynę przy kasie
w supermarkecie zmienia w
Marilyn
albo Jackie zanim sobie znalazła kochanka z Harvardu
w te dziewczynę z liceum, która wszyscy
odprowadzaliśmy do domu.
 
 
właśnie to pomaga wierzyć
ze jest cos oprócz śmierci:
ktoś w samochodzie jadącym zbyt wąską ulica.
kto zjeżdża na bok, żebyś mógł przejechać
albo stary zawodnik Joe Przystojniak
który teraz pucuje buty
przepuściwszy pieniądze
na hulanki
kobiety
i pasożytów
mruczy, chucha na skore
trze szmatka
spogląda w gore i mówi:
„niech to diabli, przez chwile
byłem królem, warto
było”.
 
 
bywam zgorzkniały
ale czasem życie smakowało
słodko. boje się tylko
to powiedzieć, to tak
jak kiedy twoja dziewczyna mówi:
„powiedz , ze mnie kochasz” a ty
nie możesz.
jeżeli zobaczycie mnie uśmiechniętego
w moim niebieskim garbusie
jadącego na żółtym świetle
pędzącego prosto ku słońcu
będą właśnie schwytany
w ramiona
szalonego życia
i będę myślał o cyrkowcach na trapezie
o karzełkach z wielkimi cygarami
o rosyjskiej zimie na początku lat czterdziestych
o Chopinie z woreczkiem polskiej ziemi
o starej kelnerce przynoszącej mi dodatkowa
filiżankę kawy
i śmiejącej się przy tym.
 
 
najlepszych z was
lubię bardziej niż myślicie.
inni się nie liczą
ot, maja palce i głowy
niektórzy oczy
a większość z nich nogi
a wszyscy
dobre i źle sny
i jakąś drogę do przejścia.
 
 
sprawiedliwość panuje wszędzie
karabiny maszynowe i gliniarze
i ogrodzenia przekonują was o tym
właśnie tak.

Wiersz dla starej krzywo zębnej

wiersz dla starej krzywo zębnej

znam kobietę
która stale kupuje układanki
chińskie
układanki
klocki
druciki
kawałki, które w końcu składają się
w jakąś całość.
zabiera się do nich
matematycznie
pokonuje wszystkie
komplikacje
mieszka nad morzem
wystawia cukier dla mrówek
i wierzy
definitywnie
w lepszy świat,
ma białe włosy
rzadko je czesze
żeby ma krzywe
wkłada luźne bezkształtne
kombinezony na ciało, jakie
chciałaby mieć większość kobiet,
przez wiele lat mnie irytowała
tym co uważałem za jej
dziwactwa –
jak moczenie w wodzie skorupek od jajek
(żeby rośliny miały
wapno).
ale ostatecznie, kiedy myślę o jej
życiu
porównując je z życiem innych
bardziej olśniewającym, oryginalnym
i pięknym
stwierdzam, ze skrzywdziła mniej
osób niż ktokolwiek, kogo znam
(a przez krzywdę rozumiem po prostu krzywdę).
miała kilka razy bardzo źle okresy
kiedy być może powinienem był
więcej jej pomagać,
bo jest matka mojego jedynego
dziecka
i kiedyś byliśmy wielkimi kochankami
ale poradziła sobie ze wszystkim
i jak już mówiłem
skrzywdziła mnie osób niż
ktokolwiek, kogo znam
i jeśli spojrzeć na to w ten sposób,
cos,
stworzyła lepszy świat.
wygrała.
 
 
France, ten wiersz jest dla
ciebie.

WIERSZ RYMOWANY

złote rybki całą noc śpiewają z gitarami,
a kurwy zwijają się wraz z gwiazdami,
kurwy zwijają się wraz z gwiazdami

przykro mi, sir, wpół do piątej zamykamy,
twoja matka ma brud za paznokciamy,
a kurwy zwijają się wraz itd.
krw. zwij. się wrz. itd.

przykro mi, ale ty tu nie zostaniesz,
wpadłam w swe nowe zakochanie,
w połowie Żółtek, w 3/4 Italianiec,
a kurwy się
kurwy się
i tak dalej

Wiersze miłosne Katullusa

czytała jego wiersze
czytała je facetom, którzy czekali w jej pościeli
potem je darła
ze śmiechem
i padała na łóżko
rozkraczając się przed pierwszym lepszym
kutasem.
 
 
ale Katullus dalej pisał do niej miłosne
wiersze
ona tymczasem pierdoliła się z niewolnikami w
zaułkach, a
kiedy byli razem
okradała go
pijanego
wykpiwała jego poezje i
milość, szczała mu na
podłogę.
 
 
Katullus
który skądinąd
pisał genialne
wiersze
jąkał się
pod urokiem tej dziewki
która
podobno
zestarzawszy się
uciekła od niego
poczęła nowe życie na dalekiej wyspie
gdzie skończyła
samobójczą śmiercią
Katullus był jak
większość poetów:
rozumiem
i wybaczam
czytając go od nowa:
wiedział
w obliczu nadciągającej śmierci
za lepiej
na początku być ze
zdzira niż skończyć
u jej boku

‹‹ 1 2 23 24 25 26 27 28 29 ››