Wiersze - Do rudej żebraczki

"Do rudej żebraczki"

Rude dziewczę z twarzą białą,
W twej sukience dziur niemało
Świadczy jasno o twym głodzie
I urodzie.

Dla mnie (jam poeta lichy)
Ma twa postać próżna pychy,
Co plam tyle piegów liczy
Czar słodyczy.

Gdzież w powieści tak królowe
Noszą ciżmy atłasowe,
Jak ty pięknie, z wdziękiem takim
Twe chodaki?

Zmień łachmany kuse twoje
Na wspaniałe dworskie stroje,
Tren u sukni się mieniącej
Szeleszczący;

Zrzuć dziurawe twe pończochy,
Niechaj rój dworaków płochy
Widzi cię w przepychu całym
Z puginałem;

Niech przez suknię niedopiętą
Będzie grzechu nam ponętą
Promiennych jak oczy twoje
Piersi dwoje;

By opadła z nich zasłona,
Niech się proszą twe ramiona,
Ale pędź w przekornej walce
Chciwe palce;

Najczystszej wody perłami
Mistrza Belleau sonetami
Niech cię sławi rój kochanków
Bez ustanku,

Wierszopisów niech gromada
Twory swe ci w hołdzie składa,
Zachwycając nóżką oczy
Gdzieś z uboczy.

Moc paziów żądnych hazardu,
Możnych panów i Ronsardów
Śledziłoby wśród ochoty
Twe obroty!

Liczyłabyś w twej książęcej
Łożnicy niż lilii więcej
Pocałunków niejednego
Walezego!

- A przecież żebraczym chlebem
Żyjesz, śpiąc pod gołym niebem,
Tam, kędy Véfourów progi,
Rozstaj drogi.

Ślesz tajemnie wzrok tęsknoty,
Gdzie groszkowe lśnią klejnoty,
Których ci - przebacz! - na drogę
Dać nie mogę.

A więc idź bez ornamentów
Z woni, pereł, diamentów
Oprócz biednej twej nagości,
Ma piękności!


tłum. Jan Opęchowski