Wiersze - Bertolt Brecht strona 3

Ulubione zwierzę pana Keunera

Kiedy pytano pana Keunera o zwierzę
Które najbardziej ceni
Mówił, że słonia i tak to uzasadniał:
Słoń łączy siłę z chytrością.
Nie jest to marna chytrość, wystarczająca
Żeby ujść prześladowaniu albo się nażreć
Nie zwróciwszy na siebie uwagi
Ale ta chytrość, co rozporządza siłą
Do wielkich przedsięwzieć. Gdzie to zwierzę przeszło
Zostawia po sobie szeroki ślad. Jest jednak
Dobroduszne i zna się na żartach.
Dobry z niego przyjaciel
Tak jak i dobry wróg. Bardzo duże i ciężkie
Jest jednak bardzo szybkie. Jego trąba
Dostarcza ogromnemu cielsku żywności
W tym również drobnych orzeszków. Uszy ma ustawne:
Słyszy tylko to co mu odpowiada.
Poza tym dożywa późnego wieku. Jest towarzyski
I to nie tylko względem słoni. Wszyscy
Zarówno lubią go jak i boją się
Swoisty komizm
Powoduje, że można mu nawet oddawać cześć
Ma gróbą skórę, na której noże się
Łamią. Ale przy tym nie brak mu subtelności.
Potrafi być smutny.
Umie się gniewać
Lubi tańczyć. Umiera w gąszczu.
Kocha dzieci oraz inne małe zwierzęta.
Jest szary i rzuca się w oczy tylko przez swój ogrom.
Jest niejadalny.
Umie dobrze pracować. Lubi pić i jest wtedy wesoły
Robi też coś dla sztuki:
Dostarcza słoniowej kości.

Pieśń o Bilbao

Bar Billa był w Bilbao, Bilbao, Bilbao,
Lepszej mety byś nie spotkał choćbyś pękł,
Bo w nim się ubaw i rozrubę miało,
Za dolara, za dolara
Jaki tylko jest na świecie śmiech i grzech.
Ale gdyby wtedy Państwa tam zaniosło nie wiem,
Czy by w waszym guście był ten bar.
Gdzie nie siądziesz wódką zlany blat,
A gdzie tańczą trawa i piach.
I ten rudy księżyc z dziur przez dach.
A muzyczka gra co sobie sam zażyczysz za swój szmal.
Hej, John zagraj nam coś z tamtych lat!

Ten księżyc nad Bilbao,
Z miłości coś się miało,
Ten księżyc nad Bilbao,
Słowo daję, żeby tak zapomnieć tekstu,
Ten księżyc na Bilbao z miłości coś się miało
Staaary księżyc z Bilbao la, la, la, la, la, la
Nie wiem, czy Państwu odpowiada coś z tych lat,
Ale nic piękniejszego, nic piękniejszego nie znał świat.

Do Billa tam w Bilbao, Bilbao, Bilbao,
Gdzieś pod koniec maja rok dziewięćset sześć,
Nadzianych czterech z fliską przyjechało,
Z dolarami, z dolarami.
Jak już ci się zabawili, no to cześć.
Ale gdyby wtedy Państwa tam zaniosło,
Nie wiem, czy by w waszym guście był ten bar,
Gdzie nie siądziesz wódką zlany blat,
A gdzie tańczą trawa i piach,
A ci czterej ze spluw, ładowali znowu cel i pal.
Takiś pan odważny no to wal.

Ten księżyc nad Bilbao,
Z miłości coś się miało,
Ten księżyc nad Bilbao,
No co do cholery z tym tekstem?
Ten księżyc nad Bilbao,
Staary księżyc z Bilbao,
Nie wiem czy Państwu odpowiada coś z tych lat
Ale nic piękniejszego, nic piękniejszego nie znał świat.

Dziś Billa bar w Bilbao, Bilbao, Bilbao,
Odnowiony, nie ma żuli z żadnych łajb
I wszystko sporządniało, tutaj palma,
A tam lody.
Knajpa jak tysiące innych knajp.
No i gdyby teraz Państwa tam zaniosło
Pewnie każdy z was by to łyżką jadł.
Że niby taka frajda, co?
Na parkiecie nie zgrzyta piach,
Brandy też nie ta co w tamtych dniach,
A muzyczka taka, żebyś się porzygał za swój szmal.
Joe, weź zagraj nam coś z tamtych lat...

Ten księżyc nad Bilbao,
Ja mówię wprost i śmiało,
Skórę się z nich zdzierało na, na, na, na, na, na
No wreszcie przypomniałam sobie,
Skórę się z nich zdzierało
Ten księżyc nad Bilbao,
Staary księżyc z Bilbao,
Nie wiem, czy Państwu odpowiada coś z tych lat,
Ale nic piękniejszego, nic piękniejszego nie znał świat.

Okropna pieśń o Mackie Majchrze

 
Rekiny w oceanie
mają zębów pełen pysk,
Macheath ma w kieszeni majcher,
Lecz kto widział jego błysk.

A w Tamizy toń zieloną
Wpada nagle ten i ów,
Czy to dżuma, czy cholera?
Nie, to Mackie krąży znów.

I Szmul Meier gdzieś zaginął,

I niejeden bogacz znikł,

Jego złoto schował Mackie,
Ale o tym nie wie nikt.

Jenny Towler znaleziono
Z nożem w piersi, ale cóż?
Mackie Majcher spaceruje
I nikt nie wie, czyj był nóż.

Gdzie jest Alfons Glit, woźnica,
Czy ujrzymy go, czy nie?
Mackie tego nie wie wcale,
Chociaż każdy o tym wie.

A ten wielki pożar w Soho:
Czworo dziatek, jeden dziad?
Mackie Majcher spaceruje,
Nikt nie pyta, każdy zgadł.

Kiedy rekin krwią się splami,
Krew w pamięci musi trwać...
Mackie nosi rękawiczki,
Żeby nic nie było znać.

O trudnościach rządzenia

1

Ministrowie obwieszczają bez przerwy ludowi
Jak trudno jest rządzić. Bez ministrów
Zboże rosłoby w głąb zamiast do góry.
Ani bryłki węgla by się nie wydobyło z szybu
Gdyby nie mądrość kanclerza. Bez ministra
propagandy
Żadna kobieta by nie zaszła w ciążę. Bez ministra
Wojny nie byłoby wojen. A nawet
Czy słońce wzeszłoby nie zatwierdzone przez
Führera, jest nader wątpliwe, a gdyby
Nawet wzeszło, to nie tam, gdzie trzeba.

2

Tak samo trudno jest, powiadają nam
Fabryką zarządzać. Bez właściciela
Mury by się przewróciły i maszyny rdza zżarła.
Gdyby nawet gdzieś sporządzono pług
To nie trafiłby n nigdy na pole bez tych słów
przemyślnych
W których przedsiębiorca się zwraca do chłopów;
któżby im uświadomił
Że istnieją pługi? I cóż by się stało
Z majątkiem bez obszarnika? Na pewno by
Tam posiano żyto, gdzie już rosną kartofle.

3

Gdyby rządzić nie było tak trudno
Zbędne byłyby tak światłe umysły jak
Führer. Gdyby robotnik wiedział, jak się obsługuje
maszynę
A chłop umiał odróżnić pole od stolnicy
Fabrykant i obszarnik byliby zbędni. Tylko dlatego
Że wszyscy są tacy głupi
Trzeba mieć tych kilku mądrych.

4

A może tylko dlatego
Tak trudno rządzić
Że trzeba się nauczyć kłamstwa i wyzysku?

Pieśń kupca

Kto silny, walczy, kto chory, zdycha
I tak być powinno.
Mocnym pomaga się, słabszych się spycha
I tak być powinno.
Kto pada, temu dołóż kopniaka
Bo tak być powinno.
Wroga kto pobił, ten żre dziś prosiaka
Bo tak być powinno.
Kucharz po bitwie zmarłych nie liczy
I tak być powinno.
Czym większa rzeźnia, tym więcej zdobyczy
I tak być powinno.
Co cham uszarpał, to pan pcha w żołądek
I tak być powinno.
Ten dobry, komu dobrze się wiedzie
Bo tak być powinno.
Z zły to tai, co ciągle w tej biedzie
Bo tak być powinno.

‹‹ 1 2 3