kiedy Jezus z Nazaretu
konał na krzyżu
tysiące lat dalej
automatyczny deflorator
wywołał radosny dreszcz
u sfrustrowanej nastolatki
bezczeszcząc symbol
jedynej wiary
nikt już nie pamięta
kto pierwszy rzucił
kamieniem
ktoś zaklął
duszę moją
w górskim krysztale
teraz
w wieży czasu
przeprzyszłego
Oko Przeznaczenia
spogląda przez niego
złowieszczo
leżąc na łóżku
w błękitnoszarej
szlafmycy
schowałem
w bambosze
pół świata
łzami i purpurą
krwawą
mienią się
przeszłości cienie
korowody wspomnień
majaczenia moje
moje palce
jak najdelikatniej
wspinają się
po udach twoich
powoli
powolutku coraz wyżej
po brzuchu
po piersiach
do ust drżących
nie śpieszą się
by nie spaść
by zdobyć
szczyt niezdobyty