Wiersze - Andrzej Waligórski strona 4

Choinka

 
 
Oto choinka stoi w pokoju:
Piękna, jak jeleń u wodopoju.
A na niej bombki, trąbki, gołąbki,
Srebrne jarząbki i złote ząbki,
I landszafciki Szklarskiej Porąbki,
Pędzla malarza Gwidona Pompki.
Stoi choinka, jak to choinka.
Pod nią rodzinka, jak to rodzinka.
Znaczy się chłopczyk oraz dziewczynka,
dziadkowie - staruch i starowinka,
Dalej taticzek tudzież maminka,
Szwagier, niejaki Hilary Świnka,
Okaz cwaniaczka i sukinsynka,
Wreszcie kuzynka na wpół kretynka,
A pod nią kocur, chomik i psinka.
Słowem - typowa, zwykła rodzinka.
Zaraz serdecznie się ucałują,
Śliczną piosenkę zaintonują,
Z dziećmi figlarnie pobaraszkują,
Do stołu siądą, papu skosztują,
Mlasną, do pełna się naładują,
Pogwarzą i popolitykują,
Wszystkich znajomych obtentegują,
Flachę otworzą i się podtrują,
Potem nawzajem się poturbują.
A wtedy przyleci aniołek,
Z gwiazdeczką jak lśniący węgielek,
Wylizie ostrożnie na stołek
I powie "Och, ale bajzelek".
I zaraz fru na ulicę,
A zamiast prezentów i schedy,
Zostawi im obietnicę -
- Jak się poprawią, to wtedy...
A oni by może i chcieli,
Ale by pewnie nie umieli,
Ponieważ to jest zwykła rodzinka.
Znaczy się chłopczyk oraz dziewczynka,
dziadkowie - staruch i starowinka,
Dalej taticzek tudzież maminka,
Szwagier, niejaki Hilary Świnka,
Okaz cwaniaczka i sukinsynka,
Wreszcie kuzynka na wpół kretynka,
A pod nią kocur, chomik i psinka.
Słowem - typowa, zwykła rodzinka.
Oraz przesadnie piękna choinka,
Która zajmuje najlepszy kąt.
Jakby nie było -- Wesołych Świąt!

Cykl

 Ludzie dbają o siebie,
ludzie dbają o siebie,
ludzie dbają o siebie stale.
Uważają na siebie
i chuchają na siebie,
noszą ciepłe skarpety i szale.
Zażywają mikstury,
wybierają się w góry,
by oddychać pełnymi płucami,
zabijają kurczaki,
przyrządzają przysmaki
i wzmacniają swój wątły organizm.
 
A tu lata mijają,
a ci ludzie wciąż dbają;
Góry, kury, mikstury, et cetera,
lecz rzecz dziwna tym niemniej,
choć to nie brzmi przyjemnie,
coraz gdzieś jakiś człowiek umiera.
Inni wzrokiem go mierzą,
patrzą, ale nie wierzą,
czasem któryś z nich westchnie: "o rany!"
Szepcą do siebie w sieniach:
- Józek, popatrz na Henia.
Choć nieboszczyk, a jaki zadbany!
 
I znów lata mijają,
i znów ludzie wciąż dbają;
Góry, kury, mikstury et cetera,
lecz rzecz dziwna tym niemniej,
choć to nie brzmi przyjemnie,
coraz gdzieś jakiś człowiek umiera.
A potem, po pogrzebie,
znów jest słońce na niebie,
ten sam cykl widać znów w świetle słońca.
Ludzie dbają o siebie,
ludzie dbają o siebie,
ludzie dbają o siebie do końca.

Czt Wrocław jest nowoczesny

  
Problem to chyba przedwczesny
Nie ja go rozstrzygać będę:
Czy Wrocław jest nowoczesny?
Zależy pod jakim względem.
Ciągle w nim jeszcze się zbliża
I w jednym kotłuje się worku
Dusza mieszkańca Kocmyrza
Z duszą mieszkańca New-Yorku.
Trudno przewidzieć po prostu
Jak zewrze się, jak wyprzęśli,
komputer obok kompostu,
Krzyk gęsi przy wtórze gęśli?
Teoria kwarków za kwartę
Macherzy i liczba Macha,
I Jean Paul Sartre z Markiem Sartem
I "no to bach" z fugą Bacha.
Stoją wysmukłe wieżowce,
Dymią fabryczne kominy
Pasą się krowy i owce
Bób rośnie, i oziminy.
Syn jest lekarzem, ma fiata,
Córuś atomy rozbija,
Nóżki wymoczył se tata
I w beczce kapustę ubija.
Jadą Finowie, Norwedzy
Zobaczyć "Trzynaście Rzędów",
Przysiadł Walenty na miedzy
I gwarzy na temat spędu.
Tutaj Matejko w Muzeum,
Tam - nowy atom Andre Gide'a,
A Dreptak skradł linoleum
W biurze, bo w domu się przyda...
Staś wrócił ze Stanów Fordem
Gdzie występował rok prawie,
To zaraz zbili mu mordę
W klubie na popijawie.
 

Czyściec i piekło

 

Tak sobie czasami myślę
Po zatargu z żoną lub z władzą:
Jak będzie wyglądał czyściec,
Do którego mnie kiedyś wsadzą?
Tradycyjny kocioł ze smołą,
Diabły szopkowe i śmieszne,
I przypiekane na goło
Członki najbardziej grzeszne?
A może zszarpią mi nerwy
W sposób i nowszy, i lepszy -
Na przykład sto lat bez przerwy
Transmisji z hodowli wieprzy,
Czyli kompletna klapa.
A w górze gdzieś śmiech wesoły -
To sobie Flipa i Flapa
Oglądają w niebiesiech anioły!
Zaś jeszcze bardziej bezdennie
Wykoleiłby mnie system fatalny,
Gdybym musiał przez wieki, codziennie,
Udowadniać, że jestem lojalny.
I męczyłbym się straszliwie
W piekielnej tej atmosferze,
A diabeł by podejrzliwie
Patrzył na mnie i mruczał: - Ejże?
I głosy brzmiałyby w mroku,
Od których bym cierpiał i cierpiał:
- A coście robili w roku
Pięćdziesiątym, ósmego sierpnia,
Między szesnastą dziewięć
A osiemnastą czternaście?
Ja na to pokornie, że nie wiem,
A głosy: Ha ha! A, no właśnie:
Ha, lepiej niech mnie już spalą
Albo nadzieją na drążek.
...a może czyściec jest salą
Pełną tapczanów i książek,
Z lampką przy każdym tapczanie,
Więc czego mi więcej trzeba?
Widocznie przez zamieszanie
Trafiłem przypadkiem do nieba!
Ale daremnie się korcę,
Wnet wpadam w depresję wściekłą:
- Tapczany fakt, stoją, lecz sztorcem,
A książki są moje...
To piekło.
 

Droga do domu

 
 
W mym starym domu, który dawno już spłonął,
do dziś na pewno nie zapomniał o mnie nikt.
I jest w nim półmrok, a za oknem zielono,
i jest w nim cisza, a za oknem ptasi krzyk.
Zapewne rano ktoś rozsuwa kotary,
zapewne słychać w kuchni głosy i brzęk szkła,
a co godzinę biją zegary,
a co wieczora na pianinie ktoś tam gra.
 
W tym moim domu, utraconym Bóg wie kiedy,
jest dla mnie miejsce na wprost drzwi.
Kiedyś tam wejdę, aby nigdy więcej nie wyjść, 
i głos znajomy cicho spyta: - Czy to ty?
Znowu się zwrócą ku mnie dobrze znane twarze,
znów ktoś jak dawniej powie: - Chodź...
Tylko ta droga, pod górę i w skwarze...
Tylko tak trudno, bardzo trudno mi tam dojść...
 
Gdzie jest mój ogród i czy są w nim georginie?
Czy jeszcze stoi obrośnięty winem mur?
Czy tak jak dawniej mgły się snują w dolinie, 
a za doliną błękitnieją szczyty gór?
Wszystko to ujrzę, kiedy furtkę odnajdę 
i łąkę za nią, gdzie się pasie biały koń.
Po cichu dom swój od ganku zajdę,
mosiężną klamkę jak przed laty wezmę w dłoń.
 
Bo w moim domu, utraconym Bóg wie kiedy,
jest dla mnie miejsce na wprost drzwi.
Kiedyś tam wejdę, aby nigdy więcej nie wyjść,
i głos znajomy cicho spyta: - Czy to ty?
Znowu się zwrócą ku mnie dobrze znane twarze,
znów ktoś jak dawniej powie: - Chodź...
Tylko ta droga, pod górę i w skwarze...
Tylko tak trudno, bardzo trudno mi tam dojść...

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 16 17 ››