Punkt widzenia
Uzbierało się już reguł i wyjątków
Słów rzuconych między bajki a wspomnienia
Są i książki z bohaterem złym i dobrym
Wzloty bose
Kilka ścian zburzonych grochem
Uzbierało się już trochę
I wystarczy na pytania
I na jutro na zwątpienia
Uzbierało się na własny punkt widzenia
Uskładało się z wieczornych smutnych rozmów
z przeświadczenia
Uskładało się na mały ale własny
punkt widzenia
Uskładało się na mały ale własny
znikający punkt widzenia
Sie ma
Sie ma, sie ma, sie ma,
sie ma serce - się z niego korzysta.
Bo jest gdzieś w każdym z nas
taka przystań.
Sie ma, sie ma, sie ma.
Przystań dziwnie spokojna i czysta,
całkiem jakby z nie naszych map.
Nie przypłynie tu statek ze złotem,
wiatr nie wyje pytaniem - co potem?
Sztormy ambicji, głupoty fale
rozbijają się obok gdzieś dalej.
A jedyny kłopot
to przystań - tę w sobie odnaleźć.
Na ordery nikt tutaj nie czeka,
są wspomnienia o sensie człowieka,
jak przyjdzie wiara, to będzie miło.
Czasem starczy nadzieja i miłość.
Chyba idzie radość, bo dawno jej tutaj nie było.
Sobie razem
Wymigamy się tak cudem
Od tych wszystkich małych wódek
Opowiadań się za kawą czy herbatą
I wyjdziemy po kryjomu
Z niepokojów i niedomów
Już jesteśmy dostatecznie smutni na to...
Podziejemy się gdzieś razem
Pozbieramy klocki marzeń
Może uda się wymienić je na budzik
Popadniemy raz i drugi
W euforię albo w długi
I zaczniemy przyzwyczajać się do ludzi...
Postaramy się postarzeć
Racjonalnie i też razem
Zanim lustra nam udzielą potwierdzenia
Wymigamy się więc cudem
Nie jedynie od tych wódek
Unikniemy może razem nielubienia...
Tam ona, hen
Tam - ona, hen
za siódmym snem
za siódmą łzą
tam, za tęsknoty mgłą
Tam - ona, hen
jak tlenem tlen
jak dalą dal
jej - jeśli czegoś żal
Płoną dla niej
ścierniska serc
płyną po niej
lawiny łez
kamienieją ci , którzy za dnia
mówią miłość
a myślą - ja
Tam - ona, hen
za siódmym snem
za tiulem snu
tak - ona bywa tu
Płoną dla niej ...
To jeszcze nie koniec - Kardiogram
To nie tętent setek końskich kopyt
To nie pociąg, to nie stukot kół
Tak pracuje Twoja stacja pomp
Twoje serce wybija ten rytm
Gonisz gdzieś, wciąż prędzej, prędzej, prędzej
Nie wiesz, gdzie, i nie wiesz, czy doganiasz
Twoje serce musi razem z Tobą
Odpoczywa, gdy twarz rękami zasłaniasz
Zanim zdążysz na szelest liczonych banknotów
Zanim zdążysz na uśmiech od ucha do ucha
Ucisz wszystkich i wszystko, głowę pochyl
Tam z lewej strony jest serce, posłuchaj
Nie, to jeszcze nie koniec
Jeszcze trochę pożyjesz
Założysz jeszcze niejedną czapkę
Niejednym się płaszczem okryjesz
Tylko przystań na chwilę
Ktoś tam poczeka z obiadem
Przez ten moment świat i bez Ciebie
Na pewno da sobie radę
I nie kombinuj już wtedy
Nie myśl o własnej sile
Spójrz za siebie, na tamtej łące
Łapałeś kiedyś motyle
Nie, to jeszcze nie koniec
Jeszcze trochę pożyjesz
Założysz jeszcze niejedną czapkę
Niejednym się płaszczem okryjesz
Tylko przystań na chwilę
Na którymś ostrzejszym zakręcie
Diabli niech porwą dostatek
Diabli niech porwą szczęście