Wiersze - Boruta

Boruta

Tęcze wieczorne: lampy nad miastem -
owale świętych głów w aureoli.
Glob lawiruje, niebo kraciaste,
widze na jawie, oglądam w snach
przestrzeń zgniecioną jak srebro blach.

Mieszkają cicho na przyrzeczu
ludzie, co śpią całe życie,
do snów nie kołysze ich wieczór,
ani się budzą o świcie,
Boże na niebie, tyś ich nie przeczuł,
Gwiazdo Polarna, nie płoniesz w ich duszach,
mieszkają śpiąc na przyrzeczu,
gadają śniąc do Syriusza.
Tabliczki domostw.
Wzejdzie i minie
z diamentów pomost.
W juchtwych butach
jedzie Boruta,
jak gil na czapie
trzepoce kita.
Zsiadł z kaprawego koguta,
sto gwiazd, sto dzwonów go wita.

Śnie w półksiężycu, śnie w średniowieczu,
witam cię ja, który śnię na przyrzeczu,
człowiek szkarłatny, gorzki kronikarz,
który nie umie spoglądać na wschód.
Przede mną kryjesz sie i zamykasz
wrota swego serca, serce mocnych wrót.
Świdrami oczu drogę ci świecę:
przestrzeń zgnieciona jak srebro blach,
kroki w niej tętnią, jak tętni serce,
więdną w niej gesty i słowa jak w snach.
Serce północy trzepoce i kwili,
nów się rozczepił, wśrud dusznych płacht -
wśród umbr cuchnących pachnie lilia Lilit,
w skrzyniach ukryci gadają z Syriuszem.
Wyjdź w noc. Do bram bij. Mierz w ślepia szyb.

Wznoś się na gzymsy, na blanki, wykusze,
weklnij się w okrąg, kwieć glorią rąk,
niech na zatrutą kartą mych ksiąg
w noc spadnie gwiazda, półksiężyc i gryf.