Wiersze - Adam Mickiewicz strona 17

Dudarz

Jakiż to dziadek, jak gołąb siwy,
Z siwą aż do pasa brodą?Dwaj go chłopczyki pod rękę wiodą.
Wiodą mimo naszej niwy.
Starzec na lirze brząka i nuci,
Chłopcy dmą w dudeczki z piórekZawołam starca, niech się zawróci
I przyjdzie pod ten pagórek.
«Zawróć się, starcze, tu na igrzysko,
Tu się po siewbie weselim:Co nam dał Pan Bóg, tym się podzielim,
I do wsi na noc stąd blisko».
Posłuchał, przyszedł, skłonił się nisko
I usiadł sobie pod miedzą:Przy nim po bokach chłopczyki siedzą
Patrząc na wiejskie igrzysko.
Tu brzmią piszczałki, biją bębenki,
Płoną stosy suchych drewek;Piją staruszki, skaczą panienki
Obchodząc święto dosiewek.
Milczą piszczałki, głuchną bębenki.
Porzuca ogień gromadka:Biegą staruszki, biegą panienki,
Biegą do dudarza dziadka.
«Witaj, dudarzu, witamy radzi.
W wesołej przychodzisz dobie;Pewnie z daleka Pan Bóg prowadzi,
Pogrzej się i spocznij sobie».
Wiodą, gdzie ogień, gdzie stół z murawy
Sadzą dudarza pośrodku;«Może pozwolisz na trochę strawy
Albo na szklaneczkę miodku?
«Widzim i lirę, widzim piszczałki,
Zagraj co nam samotrzeci,Napełnim za to tłomok, kobiałki,
I będziem wdzięczni waszeci».
«No, stójcież cicho» - rzekł do gromadki,
«Cicho» - powtarza, w dłoń klaska,«Jeżeli chcecie, zagram wam, dziatki,
A cóż wam zagrać?» - «Co łaska» -
Wziął w ręce lirę i szklankę sporą,
Miodem pierś starą zagrzewa,Mrugnął na chłopców, ci dudki biorą,
Brząknął, nastroił i śpiewa:
«Idę ja Niemnem, jak Niemen długi.
Od wioseczki do wioseczki,Z borku do borku, z smugów na smugi,
Śpiewając moje piosneczki,
«Wszyscy się zbiegli, wszyscy słuchali,
Ale nikt mię nie rozumie,Ja łzy ocieram, westchnienia tłumię
I idę dalej a daléj.
«Kto mię zrozumie, ten się użali
I w białe uderzy dłonie;Uroni łezkę i ja uronię,
Ale już nie pójdę dalej».
A wtem grać przestał: nim znowu zacznie,
Przelotem spójrzał po błoniu;Lecz w jednę stronę spoziera bacznie:
Któż tam stoi na ustroniu?
Stała pasterka i plotła wieniec,
To uplecie, to rozplecie:A obok przy niej stoi młodzieniec
I splecione przyjął kwiecie.
Spokojnosć duszy z jej widać czoła,
Ku ziemi spuszczone oko;Nie była smutna ani wesoła,
Tylko coś myśli głęboko.
Jak puszkiem chwieje trawka zielona,
Choć wiatr przestanie oddychać,Tak się na piersiach chwieje zasłona.
Chociaż westchnienia nie słychać.
Wtem z piersi listek zżółkły odepnie,
Listek nieznanego drzewa;Spójrzy nań, rzuci i z cicha szepnie,
Jakby się na listek gniewa.
Odwraca głowę, odeszła nieco,
Podniosła w niebo źrenice,Nagle na oczach łezki zaświecą
I róż wystąpił na lice.
A dudarz milczy, brząka powoli,
A wzrok utopił w pasterce,Utopił w licu, lecz wzrok sokoli
Zdał się przedzierać aż w serce.
Znowu wziąl lirę i spory dzbanek,
Miodem pierś starą zagrzewa;Skinąl na chłopców, ci do multanek,
Brząknął, nastroił i śpiewa:

«Komu ślubny splatasz wieniec
Z róż, liliji i tymianka?
Ach! jak szczęśliwy młodzieniec!
Komu słubny splatasz wieniec?
Pewnie dla twego kochanka?

Wydają łzy i rumieniec,
Komu ślubny splatasz wieniec
Z róż, liliji i tymianka.

«Jednemu oddajesz wieniec
Z róż, liliji i tymianka;
Kocha cię drugi młodzieniec,
Ty jednemu oddasz wieniec;
Zostawże łzy i rumieniec
Dla nieszczęsnego kochanka,
Gdy szczęśliwy bierze wieniec
Z róż, liliji i tymianka».
Na to szmer powstał, różne pogłoski
Pomiędzy ciżbą przytomną,Tę piosnkę spiewał ktoś z naszej wioski,
Lecz kto i kiedy, nie pomną.
Starzec ucisza, podnosi rękę,
«Słuchajcie, dzieci!» - zawoła -Powiem, od kogo mam tę piosenkę,
Może on był z tego sioła.
«Kiedym wędrując przez kraje cudze
Królewiec zwiedził przechodem,Wtenczas przypłynął z Litwy na strudze
Pasterz jakiś z tych stron rodem.
«Smutny był bardzo, ale przyczyny
Smutku nie mówił nikomu,Odbił się potem od swej drużyny
I nie powrócił do domu.
«Czesto widziałem, czy świecą zorza,
Czyli księżyc w pełnym blasku.Jak on po błoniach albo u morza
Po nadbrzeżnym błądził piasku.
«Posród skał nieraz, podobny skale,
Na deszczu, wietrze i chłodzie,Odludny dumał, wiatrom swe żale,
A łzy powierzając wodzie.
«Szedłem ku niemu, spozierał smutnie,
Ale ode mnie nie stronił,Jam nic nie mówiąc nastroił lutnię,
Zaśpiewał, w struny zadzwonił.
«Łzy mu się rzucą, lecz skinął czołem,
Że się to granie podoba:Ścisnął za rękę, ja go ścisnąłem
I zapłakaliśmy oba.
«Poznaliśmy się lepiej nawzajem,
I byliśmy przyjaciele.On zawsze milczał swoim zwyczajem.
I ja mówiłem niewiele.
«Potem, gdy troską strawiony długą
Już nie mógł rady dać sobie,Ja towarzyszem, ja byłem sługą,
Jam go pilnował w chorobie.
«Nędzny, w mych oczach gasnął powoli
Raz mię przywołał do łoża:"Czuję - rzekł - bliski koniec niedoli.
Niech się spełni wola boża.
"Zgrzeszyłem tylko, że moje lata
Tak się nadaremnie starły:Ale bez żalu schodzę ze świata,
Dawno już na nim umarły.
"Kiedy mię skał tych dziki zakątek
Ukrył przed gminu obliczem,Odtąd już dla mnie świat ten był niczem:
Żyłem na swiecie pamiątek.
"Ty, coś mi wiernym został do grobu -
Kończył ściskając za ręce -Nagrodzić tobie nie mam sposobu,
Wszakże to, co mam, poświęcę.
"Znasz piosnkę, którąm po tyle razy
Śpiewał płacząc nad mym losem;Pomnisz zapewne wszystkie wyrazy
I wiesz, jakim śpiewać głosem.
"Mam jeszcze z bladych włosów zawiązkę
I zeschły cyprysu listek;Naucz się piosnki, weź tę gałązkę,
To mój na ziemi skarb wszystek.
"Idź może znajdziesz na brzegach Niemna
Tę której już nie obaczę,Może jej piosnka będzie przyjemna,
Może nad listkiem zapłacze.
"Nagrodzi starca, do domu przyjmie,
Powiedz..." - Wtem oko ściemniało.A w ustach Panny Najświętszej imię
Wpół wymówione zostało.
«Silił się jeszcze, i w samym skonie
Na próżno coś wyrzec żądał.Wskazał ku sercu i ku tej stronie,
Na którą żyjąc poglądal».
Tu przerwał dudarz i szukał okiem,
Dostając listek z papierka;Lecz już nie była między natłokiem
Ta, której szukał, pasterka.
Z daleka tylko poznał sukienkę,
Bo w chustce skryła twarz boską.Jakis młodzieniec wiódł ją pod rękę,
Już ich nie widać za wioską.
Przybiegła zgraja, gdzie starzec siedział,
«Co to jest?» - wszyscy pytają;On nic nie wiedział, może i wiedział,
Ale nie mówił przed zgrają.

EKSKUZA

Nuciłem o miłostkach w rówienników tłumie;
Jedni mię pochwalili, a drudzy szeptali:
"Ten wieszcz kocha się tylko, męczy się i żali,
Nic innego nie czuje lub śpiewać nie umie.
 
W dojrzalsze wchodząc lata, przy starszym rozumie,
Czemu serce płomykiem tak dziecinnym pali?
Czyliż mu na to wieszczy głos bogowie dali,
Aby o sobie tylko w każdej nucił dumie?"
 
Wielkomyślna przestroga! - wnet z górnymi duchy
Alcejski chwytam bardon, i strojem Ursyna
Ledwiem zaczął przegrywać, aż cała drużyna
 
Rozpierzchła się, unosząc zadziwione słuchy;
Zrywam struny i w Letę ciskam bardon głuchy.
Taki wieszcz jaki słuchacz.

Gdy tu mój trup...

Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada,
W oczy zagląda wam i głośno gada,
Dusza w ten czas daleka, ach, daleka,
Błąka się i narzeka, ach, narzeka.

Jest u mnie kraj, ojczyzna myśli mojej,
I liczne mam serca mego rodzeństwo;
Piękniejszy kraj niż ten, co w oczach stoi,
Rodzina milsza niż całe pokrewieństwo.

Tam, wpośród prac i trosk, i wśród zabawy,
Uciekam ja. Tam siedzę pod jodłami,
Tam leżę śród bujnej i wonnej trawy,
Tam pędzę za wróblami, motylami.

Tam widzę ją, jak z ganku biała stąpa,
Jak ku nam w las śród łąk zielonych leci,
I wpośród zbóż jak w toni wód się kąpa,
I ku nam z gór jako jutrzenka świeci.

GRÓB POTOCKIEJ

W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady,
Uwiędłaś, młoda różo! bo przeszłości chwile,
Ulatując od ciebie jak złote motyle,
Rzuciły w głębi serca pamiątek owady.
 
Tam na północ ku Polsce świecą gwiazd gromady,
Dlaczegoż na tej drodze błyszczy się ich tyle?
Czy wzrok twój ognia pełen, nim zgasnął w mogile,
Tam wiecznie lecąc jasne powypalał ślady?
 
Polko, i ja dni skończę w samotnej żałobie;
Tu niech mi garstkę ziemi dłoń przyjazna rzuci.
Podróżni często przy twym rozmawiają grobie,
 
I mnie wtenczas dźwięk mowy rodzinnej ocuci:
I wieszcz, samotną piosnkę dumając o tobie,
Ujrzy bliską mogiłę, i dla mnie zanuci.

IMPROWIZACJA Z POWODU WYSYŁANIA FILARETÓW NA LINIĘ KAUKASKĄ D. 12 PAŹDZIERNIKA 1824 R. O GODZINIE 4.

 
Muszę zakończyć ja, com zaczynał,
Gdy padł mrok, - a wschodzi słońce;
Jam dał początek, dam teraz finał
I złączę pieśni dwa końce.
 
Nie dosyć na tych dostarczasz wątek,
Młody poeto i bracie!
Słyszę, że blisko nadchodzi Piątek,
O Piątku posłuchać macie.
 
Jak Ów, co, święty stworzyciel wiary.
Umęczon był przez gmin dziki,
Równe tu chęci, równe zamiary
I równe są męczenniki.
 
On najcelniejszy ze wszystkich świątek
Dzień sobie święty zapisał;
On był, o bracia! umęczon w Piątek,
Nim się na skrzydłach kołysał.
 
Nim się kołysał, skoczył z Taboru,
Wprzód pośród śmierci był cieni;
Nim anielskiego posłuchał choru,
Bili go kaci zjuszeni.
 
Wy, coście poszli w Chrystusa ślady,
My was wielbimy mniej sztucznie,
Ale na wieki z was brać przykłady
Przyrzekają wierni ucznie.
 
Gdy na wielkiego Uralu czoło
Poszlą najezdnicy podli,
Gdy będzie warczeć pocztowe koło,
Duch się za wami pomodli.
 
Ten, co aniołom słusznie w urzędzie
Włada na niebieskim tronie.
Anioł was jego piastować będzie,
W okropnej drogi przegonie.
 
Ci, co zostają, z myśli nie stracą
Pamiątki tego wieczora. -
Ach! niegdyś wspólnie szliśmy tam... pracą,
Lecz stopa nasza mniej skora.
 
Wy pierwsi poszli, pierwsi cierpicie,
I pierwsi zyskali chwałę. -
Nam cała wolność, nam całe życie,
Lecz serca nasze nie całe!

‹‹ 1 2 14 15 16 17 18 19 20 21 ››