światowid 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • Echo hejnału
    Tadeusz Miciński
    Tatry! wy niezgłębione otchłanie Prawiecznej niewiadomej Duszy!
    strażniki piekła mego, grozicie krawędźmi skał!
    Księżyc tu mnie rozskrzydla i więzy moje kruszy,
    tu idę w Dantejski szał!
    Tu zapada wzrok mój w czeluście Gehenny,
    szumią nade mną puszcze olbrzymiej Nietoty;
    Murań w koronie, jak Sezam tysiącpromienny,
    obłoki lotne - hufiec Cherubimów złoty!
    Tu jestem z mą zagadką... (wóz bohatera wspiął się na mury
    przeznaczeń!) -
    Wchodzę w ciemne komory, gdzie złoto krwi pleśnieje w cieniu...
    Mam tysiąc zamków, a każdy jest księgą coraz głębszych znaczeń -
    i żyję w wiecznym płomieniu.

    Rozwieram bramy Ornaku - idę w tych grot kolumnady...
    Hejnałem mógłbym zbudzić Królewnę i jej wojowniki -
    lecz mą harfę oplotły straszne, dziwne gady,
    które już znał Herakles... Księżyc, jak wieszczy Walmiki,
    świeci w toń moją - - w toń morza....Tam wicher zdruzgotany
    dawnego Boga - - -
    - - - - - - - - - Polska zginęła w przepaściach, szła na takie słońca,
    wywiodła z raju tak wielką miłość ku Mroczni niezbadanej,
    że teraz musi - Nike tęczująca,
    rozwiawszy pióra, lecieć w Wiecznych Burz płonący stos,
    na gór tych najwyższy wirch... tam ujrzy Drogę Jedyną z niezmiernej
    oddali,
    tam już Jej nie dosięgnie maczugą zły, potworny starzec - Los,
    tam pójdzie w mroku bezmiernym i Wiedzę ostatnią wśród gwiazd
    wykrysztali!
    - - - - - - - - - - - - - - - - - -
    Z tatrzańskich źródeł wyniosłem wam pieśń - niech idzie!
    nie wierzę już w naród, który mogilna żre pleśń -
    lecz wierzę w wirchy Świateł, większe od gór Hiamawatu!
    Z doliny nędzy - - gór wschody ku słonecznej wiodą was Izydzie...
    miliony gwiazd w tym Kościele zaiskrzą całemu wszechświatu!

    Tam zorze Sybiru, katorga (w krainy te wwiódł was Anhelli!)
    lecz mórz mojej rozpaczy nie zwiedzał nigdy Jan z Kolna, -
    gwiazd mych nie mierzył Kopernik! w milczeniu wiecznych wierzchołków
    odkryłem Wam ten kraj, gdzie tylko dusza żyć może tam wolna,
    mroku mojego nie zniesie czerń błotnych pachołków.
    Lśnią karawany słońc! - wciąż wyższe - promienistsze słońca!
    Na wolność!
    - - - Mam wyznać? ludzie zdają się mi glisty
    marnymi, które świdrują mogiłę...
    - - - Mam wyznać? trzeba im chlewu, a nie gór z dyjamentów!
    żadna pierś nie zdoła oddychać tam, gdzie duch wieczysty
    wyszedł z swych urojeń, ambicyj - i trwożnych miłosnych zamętów...
    Mógłbym z teraźniejszości szydzić - i strącać kamienne lawiny,
    bo nienawidzę podłej wciąż przed Jaźnią zdrady - -
    (uczcijmy - Judasza!) -
    bo nie ma gorszych głupców ni gorszej przewiny,
    niż twierdzić, że w nas jest Polska! gdzie my prosperujemy - tam Ona
    zginęła!
    Ta ziemia - Matka Boża, cięta od pałasza,
    nie dozna - Zwiastowania! czyż dziw, że brama się Ornaku zmknęła,
    gdy wszelkie padło dziś ma się za Mesjasza!
    Ten, co za miliony walczy - Duch piorunowłady:
    Lucifer, Światowid, Agni, Angramajn - - niezależny
    od ludzkich kiepskich przemyśleń i niewiar! - -
    Już dość! drwię z waszych smaków! - -
    Na harfie mej gady
    zbyt Wami się troszczą!... Idę... Któż ze mną? niech będzie
    Ten puklerzny,
    bo ja go nie oszczędzę ! - - nieraz będę wlókł, jakby trup
    Hektora - -
    (Nie mam porównań, bo któż się znęcał tak nad Poloniuszem?)
    Rozwieram Wam pustynię w ciszy wielkiego wieczora,
    urzeczone księżycem, jak skarabeuszem,
    boskim i cichym: te góry, lodowce, wyjące wśród czeluści, morze...
    Idę na ucztę Genezis! wam hasło rzucam: - imię mu - Bezdroże!