reperacja 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • Ślusarz
    Julian Tuwim
    W łazience cos sie zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego
    wycia, woda zaś kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych
    środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie
    w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza.

    Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na
    ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś
    załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie
    strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział:
    - Ferszlus trzeba roztrajbować.
    Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i
    zapytałem:
    - A dlaczego?
    Ślusarz był zaskoczony moja ciekawością, ale po pierwszym odruchu
    zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i
    rzekł:
    - Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
    - Aha - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim
    czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie
    ferszlusu byłoby zbyteczne?
    - Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby
    śtender udychtować.
    Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem:
    - Nawet słychać.
    Ślusarz spojrzał dość zdumiony:
    - Co słychać?
    - Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy
    pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa
    zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym
    idzie, ferszlus będzie roztrajbowany.
    I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym wzrokiem.
    Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi
    po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ślusarza. Poczuł, że musi
    mi czyms zaimponować.
    - Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie
    reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować
    będzie... 7 złotych i 85 groszy.
    To niedużo - odrzekłem spokojnie. - Myślałem, że conajmniej dwa razy
    tyle. Co zaś się tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan
    miał fatygować się po nią. Spróbujemy bez holajzy.
    Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedzał:
    - Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter
    był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy
    culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
    - No wie pan - zawołałame, rozkładając ręce - czegos podobnego nie
    spodziewałem się po panu! Więc ten trychetr według pana nie jest robiony
    na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość
    Boga jest krajcowany?
    - Jak to gdzie? - warknął ślusarz. - Przecież ma kajlę na iberlaufie!
    Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
    - Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim
    razie - zwracam honor: bez holajzy ani rusz.

    I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter
    rzeczywiście był robiony na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w
    żaden spoób nie udadłoby się zakrypować lochbajtla w celu udychtowania
    śtendra, aby rostrajbować ferszlus, który dlatego żle działa, że
    droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.