listopadowa noc 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • 18 stopni, dobra pogoda, list do żony
    Sławomir Matusz
    dla Ernesta Wilde

    Wyjątkowa noc – 18 stopni w środku listopada.
    Ciepły, podzwrotnikowy wiatr wieje z internetu,
    przekraczając Alpy. Ściera się za granicą z atlantyckim,
    chłodnym i wilgotnym powietrzem. Niemcy pod wodą.
    Maile nie dochodzą. Włochy toną w lawinie błota.
    Szum komputera miesza się z hałasem wiatru.
    To takie, trwające wiele set lat noce skłoniły nas,
    by przyjść tutaj – daleko od siły i romańskich praw.
    Szliśmy tam gdzie rosną poziomki i ustępowała zima –
    zbieracze szyszek w lesie, i przygód, niezdolni do niewoli,
    przekroczyć siebie, przekroczyć z wiatrem wielkie góry.

    Listopadowa noc. Pusta pościel - moja i Twoja.
    Żaden Bóg nas teraz nie obejmie, jeśli sami siebie
    nie obejmiemy, siebie wzajem nie pojmiemy. Dwa ciała
    przewracające się z boku na bok, samotne. Moczone deszczem
    i łzami. Pękające od gorączki i majaków. Wyżłobienia w nas,
    ból kolan, czynią niezdolnym iść, kiedy byłoby trzeba.

    Pod ręką czarne, milczące otoczaki telefonów – jak wygładzone
    przez wodę; jakimi łatwo puszczać kaczki i zabijać pobratymców -
    w ten sposób wracamy do pierwotnych, ulubionych form, do których
    przez miliony lat przyzwyczaiła się nasza ręka. Oba nieme jak
    konfesjonał. W TV widać flotylle amerykańskich statków
    i chrześcijańskich kościołów. Ich załogi krzyczą do kamer:
    „Bóg jest z nami”, kiedy z nami, między nami, akurat Boga nie ma.
    Tylko krzyż gniecie, jak ich ekwipunek – naturalną miłość.
    „Bóg jest z nami, Chrystus w każdej kuli” – i w opłatku -
    niesie echo przez piasek i Morze Czerwone.

    Przed nami sędzia, który nie wie co to inflacja wiary, zgnilizna
    obrzędów, w cywilizacji przepisów i procedur. On dzieli krzyżem
    małżeństwa i narody, miast prosić do stołu. Sędzia pokoju, sędzia
    spokoju gdzieś w Europie, na kolejowej rampie – „W imię Chrystusa!”.
    Nie samobójstwo i nie życie. Nie miłość dwojga. Stos ofiarny
    z gałązek chrustu, cierpliwie zbierany i zaścielony jak małżeńskie łoże.
    Samo ofiarowanie – dać ogniowi wiary, spokojnie, każdą komórkę –
    świadomie, że będą bolały oboje i ból tutaj marny. Bo pragnienie Boga
    jest wolą jego mocy i ciepła – a nie zimnych bogów sztucznych ogni;
    wiatrów, drzew i strumieni. Myślę, Ojcze Święty, który ślesz maila
    na oczach milionów widzów, żeś jest ojcem dobrego i złego – zdolny
    pojąć, ale niezdolny ogarnąć. Parzy wiatr z internetu, od Tatr i Alp.

    Pragnienie kobiety jest wzajemnym – w taką noc jak ta.
    Język jest suchy i oszczędny. Marzy o wilgotnej pieszczocie.
    Myślę o Tobie, czyli o Niej i gorącej herbacie z cytryną. Listopad,
    a liście szeleszczą niebezpiecznie jak podpałka i ognik papierosa
    w majaczących rękach. Śni mi się pusta pościel Cyryla i Metodego,
    którzy nierozważnie błądzą, z płonącym znakiem krzyża nade mną.
    Śnisz mi się spocona, chłonna i dobra. Ostatnie moje słowo...

    16 listopada 2002 r.