czatyrdach 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • Sonety krymskie
    Adam Mickiewicz
    Wer den Dichter will verstehen,
    Muss in Dichter's Lande gehen.
    GOETHE, im Chuld Nameh

    TOWARZYSZOM
    PODRӯY KRYMSKIEJ

    AUTOR



    I Stepy Akermańskie
    Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
    Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi;
    Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
    Omijam koralowe ostrowy burzanu.

    Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurchanu,
    Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
    Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzeńka wschodzi?
    To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu.

    Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie,
    Których by nie dościgły źrenice sokoła;
    Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,

    Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
    W takiej ciszy! - tak ucho natężam ciekawie,
    Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.



    II Cisza morska


    Na wysokości Tarkankut

    Już wstążkę pawilonu wiatr zaledwie muśnie,
    Cichymi gra piersiami rozjaśniona woda;
    Jak marząca o szczęściu narzeczona młoda
    Zbudzi się, aby westchnąć, i wnet znowu uśnie.

    Zagle, na kształt chorągwi gdy wojnę skończono,
    Drzemią na masztach nagich; okręt lekkim ruchem
    Kołysa się, jak gdyby przykuty łańcuchem;
    Majtek wytchnął, podróżne rozśmiało się grono.

    O morze! pośród twoich wesołych żyjątek
    Jest polip, co śpi na dnie, gdy się niebo chmurzy,
    A na ciszę długimi wywija ramiony.

    O myśli! w twojej głębi jest hydra pamiątek,
    Co śpi wpośród złych losów i namiętnej burzy;
    A gdy serce spokojne, zatapia w nim szpony.



    III Żegluga
    Szum większy, gęściej morskie snują się straszydła,
    Majtek wbiegł na drabinę, gotujcie się, dzieci!
    Wbiegł, rozciągnął się, zawisł w niewidzialnej sieci,
    Jak pająk czatujący na skinienie sidła.

    Wiatr! - wiatr! - dąsa się okręt, zrywa się z wędzidła,
    Przewala się, nurkuje w pienistej zamieci,
    Wznosi kark, zdeptał fale i skróś niebios leci,
    Obłoki czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła.

    I mój duch masztu lotem buja śród odmętu,
    Wzdyma się wyobraźnia jak warkocz tych żagli,
    Mimowolny krzyk łączę z wesołym orszakiem;

    Wyciągam ręce, padam na piersi okrętu,
    Zdaje się, że pierś moja do pędu go nagli:
    Lekko mi! rzeźwo! lubo! wiem, co to być ptakiem.



    IV Burza
    Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
    Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
    Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
    Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.

    Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry,
    Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,
    Wstąpił jenijusz śmierci i szedł do okrętu,
    Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.

    Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
    Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
    Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.

    Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie
    I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
    Albo modlić się umie, lub ma się z kim żegnać.



    V Widok gór ze stepów Kozłowa


    Pielgrzym i Mirza

    Pielgrzym
    Tam? czy Allah postawił ścianą morze lodu?
    Czy aniołom tron odlał z zamrożonej chmury?
    Czy Diwy z ćwierci lądu dźwignęli te mury,
    Aby gwiazd karawanę nie puszczać ze wschodu?

    Na szczycie jaka łuna! pożar Carogrodu!
    Czy Allah, gdy noc chylat rozciągnęła bury,
    Dla światów żeglujących po morzu natury
    Tę latarnię zawiesił śród niebios obwodu?

    Mirza
    Tam? - Byłem; zima siedzi, tam dzioby potoków
    I gardła rzek widziałem pijące z jej gniazda.
    Tchnąłem, z ust mych śnieg leciał; pomykałem kroków,

    Gdzie orły dróg nie wiedzą, kończy się chmur jazda,
    Minąłem grom drzemiący w kolebce z obłoków,
    Aż tam, gdzie nad mój turban była tylko gwiazda.
    To Czatyrdah!

    Pielgrzym

    Aa!!



    VI Bakczysaraj
    Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!
    Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,
    Sofy, trony potęgi, miłości schronienia
    Przeskakuje szrańcza, obwija gadzina.

    Skróś okien różnofarbnych powoju roślina,
    Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,
    Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia
    I pisze Balsazara głoskami "RUINA".

    W środku sali wycięte z marmuru naczynie;
    To fontanna haremu, dotąd stoi cało
    I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie:

    "Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało?
    Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie,
    O hańbo! wyście przeszły, a żródło zostało".



    VII Bakczysaraj w nocy
    Rozchodzą się z dżamidów pobożni mieszkańce,
    Odgłos izanu w cichym gubi się wieczorze,
    Zawstydziło się licem rubinowym zorze,
    Srebrny król nocy dąży spocząć przy kochance.

    Błyszczą w haremie niebios wieczne gwiazd kagańce,
    Śród nich po safirowym żegluje przestworze
    Jeden obłok, jak senny łabędź na jeziorze,
    Pierś ma białą, a złotem malowane krańce.

    Tu cień pada z menaru i wierzchu cyprysa,
    Dalej czernią się kołem olbrzymy granitu,
    Jak szatany siedzące w dywanie Eblisa

    Pod namiotem ciemności; niekiedy z ich szczytu
    Budzi się błyskawica i pędem farysa
    Przelatuje milczące pustynie błekitu.



    VIII Grób Potockiej
    W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady,
    Uwiędłaś, młoda różo! bo przeszłości chwile,
    Ulatując od ciebie jak złote motyle,
    Rzuciły w głębi serca pamiątek owady.

    Tam na północ ku Polsce świecą gwiazd gromady,
    Dlaczegoż na tej drodze błyszczy się ich tyle?
    Czy wzrok twój ognia pełen, nim zgasnął w mogile,
    Tam wiecznie lecąc jasne powypalał ślady?

    Polko! - i ja dni skończę w samotnej żałobie;
    Tu niech mi garstkę ziemi dłoń przyjazna rzuci.
    Podróżni często przy twym rozmawiają grobie,

    I mnie wtenczas dźwięk mowy rodzinnej ocuci;
    I wieszcz, samotną piosnkę dumając o tobie,
    Ujrzy bliską mogiłę i dla mnie zanuci.



    IX Mogiły Haremu


    Mirza do Pielgrzyma

    Tu z winnicy miłości niedojrzałe grona
    Wzięto na stół Allacha; tu perełki Wschodu,
    Z morza uciech i szczęścia, porwała za młodu
    Truna, koncha wieczności, do mrocznego łona.

    Skryła je niepamięci i czasu zasłona,
    Nad nimi turban zimny błyszczy śród ogrodu,
    Jak buńczuk wojska cieniów, i ledwie u spodu
    Zostały dłonią giaura wyryte imiona.

    O wy, róże edeńskie! u czystości stoku
    Odkwitnęły dni wasze pod wstydu liściami,
    Na wieki zatajone niewiernemu oku.

    Teraz grób wasz spójrzenie cudzoziemca plami,
    Pozwalam mu, - darujesz, o wielki Proroku!
    On jeden z czudzoziemców poglądał ze łzami.



    X Bajdary
    Wypuszczam na wiatr konia i nie szczędzę razów;
    Lasy, doliny, głazy, w kolei, w natłoku
    U nóg mych płyną, giną jak fale potoku;
    Chcę odurzyć się, upić tym wirem obrazów.

    A gdy spieniony rumak nie słucha rozkazów,
    Gdy świat kolory traci pod całunem mroku,
    Jak w rozbitym źwierciedle, tak w mym spiekłym oku
    Snują się mary lasów i dolin, i głazów.

    Ziemia śpi, mnie snu nie ma; skaczę w morskie łona,
    Czarny, wydęty bałwan z hukiem na brzeg dąży,
    Schylam ku niemu czoło, wyciagam ramiona,

    Pęka nad głową fala, chaos mię okrąży;
    Czekam, aż myśl, jak łódka wirami kręcona,
    Zbłąka sie i na chwilę w niepamięć pogrąży.



    XI Ałuszta w dzień
    Już góra z piersi mgliste otrząsa chylaty,
    Rannym szumi namazem niwa złotokłosa,
    Kłania się las i sypie z majowego włosa,
    Jak z różańca chalifów, rubin i granaty.

    Łąka w kwiatach, nad łąką latające kwiaty,
    Motyle różnofarbne, niby tęczy kosa,
    Baldakimem z brylantów okryły niebiosa;
    Dalej sarańcza ciągnie swój całun skrzydlaty.

    A kędy w wodach skała przegląda się łysa,
    Wre morze i odparte z nowym szumem pędzi;
    W jego szumach gra światło jak w oczach tygrysa,

    Sroższą zwiastując burzę dla ziemskiej krawędzi;
    A na głębinie fala lekko się kołysa
    I kąpią się w niej floty i stada łabędzi.



    XII Ałuszta w nocy
    Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha,
    Na barki Czatyrdachu spada lampa światów,
    Rozbija się, rozlewa strumienie szkarłatów
    I gaśnie. Błędny pielgrzym ogląda się, słucha:

    Już góry poczerniały, w dolinach noc głucha,
    Źródła szemrzą jak przez sen na łożu z bławatów;
    Powietrze tchnące wonią, tą muzyką kwiatów,
    Mówi do serca głosem tajemnym dla ucha.

    Usypiam pod skrzydłami ciszy i ciemnoty;
    Wtem budzą mię rażące meteoru błyski,
    Niebo, ziemię i góry oblał potop złoty!

    Nocy wschodnia! ty na kształt wschodniej odaliski
    Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski,
    Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczoty.



    XIII Czatyrdach


    Mirza

    Drżąc muślemin całuje stopy twej opoki,
    Maszcie krymskiego statku, wieki Czatyrdachu!
    O minarecie świata! o gór padyszachu!
    Ty, nad skały poziomu uciekłszy w obłoki,

    Siedzisz sobie pod bramą niebios, jak wysoki
    Gabryjel pilnujący edeńskiego gmachu;
    Ciemny las twoim płaszczem, a janczary strachu
    Twój turban z chmur haftują błyskawic potoki.

    Nam czy slońce dopieka, czyli mgła ocienia,
    Czy sarańcza plon zetnie, czy giaur pali domy -
    Czatyrdachu, ty zawsze głuchy, nieruchomy,

    Między światem i niebem jak drogman stworzenia,
    Podesławszy pod nogi ziemie, ludzi, gromy,
    Słuchasz tylko, co mówi Bóg do przyrodzenia.



    XIV Pielgrzym
    U stóp moich kraina dostatków i krasy,
    Nad głową niebo jasne, obok piękne lice;
    Dlaczegoż stąd ucieka serce w okolice
    Dalekie, i - niestety! jeszcze dalsze czasy?

    Litwo! piały mi wdzięczniej twe szumiące lasy
    Niż słowiki Bajdaru, Salhiry dziewice;
    I weselszy deptałem twoje trzęsawice
    Niż rubinowe morwy, złote ananasy.

    Tak daleki! tak różna wabi mię ponęta!
    Dlaczegoż roztargniony wzdycham bez ustanku
    Do tej, którą kochałem w dni moich poranku?

    Ona w lubej dziedzinie, która mi odjęta,
    Gdzie jej wszystko o wiernym powiada kochanku;
    Depcąc świeże me ślady czyż o mnie pamięta?



    XV Droga nad przepaścią w Czufut-Kale


    Mirza i Pielgrzym

    Mirza
    Zmów pacierz, opuść wodze, odwróć na bok lica,
    Tu jeździec końskim nogom swój rozum powierza;
    Dzielny koń! patrz, jak staje, gląb okiem rozmierza,
    Uklęka, brzeg wiszaru kopytem pochwyca,

    I zawisnął. - Tam nie patrz! tam spadła źrenica,
    Jak w studni Al-Kahiru, o dno nie uderza.
    I ręką tam nie wskazuj - nie masz u rąk pierza;
    I myśli tam nie puszczaj, bo myśl jak kotwica,

    Z łodzi drobnej ciśniona w niezmierność głębiny,
    Piorunem spadnie, morza do dna nie przewierci,
    I łódż z sobą przechyli w otchłanie chaosu.

    Pielgrzym
    Mirzo, a ja spójrzałem! Przez świata szczeliny
    Tam widziałem - com widział, opowiem - po śmierci,
    Bo w żyjących języku nie ma na to głosu.



    XVI Góra Kikineis


    Mirza

    Spójrzyj w przepaść - niebiosa leżące na dole,
    To jest morze; - śród fali zda się, że ptak-góra,
    Piorunem zastrzelony, swe masztowe pióra
    Roztoczył kręgiem szerszym niż tęczy półkole,

    I wyspą śniegu nakrył błękitne wód pole.
    Ta wyspa żeglująca w otchłani - to chmura!
    Z jej piersi na pół świata spada noc ponura;
    Czy widzisz płomienistą wstążkę na jej czole?

    To jest piorun! - lecz stójmy, otchłanie pod nogą,
    Musim wąwóz przesadzić w całym konia pędzie;
    Ja skaczę, ty z gotowym biczem i ostrogą,

    Gdy zniknę z oczu, patrzaj w owe skał krawędzie:
    Jeśli tam pióro błyśnie, to mój kołpak będzie;
    Jeśli nie, już ludziom nie jechać tą drogą.



    XVII Ruiny zamku w Bałakławie
    Te zamki, połamane zwaliska bez ładu,
    Zdobiły cię i strzegły, o niewdzięczny Krymie!
    Dzisiaj sterczą na górach jak czaszki olbrzymie,
    W nich gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu.

    Szczeblujmy na wieżycę! Szukam herbów śladu;
    Jest i napis, tu może bohatera imię,
    Co było wojsk postrachem, w zapomnieniu drzymie,
    Obwinione jak robak liściem winogradu.

    Tu Grek dłutował w murach ateńskie ozdoby,
    Stąd Italczyk Mongołom narzucał żelaza
    I mekkański przybylec nucił pieśń namaza.

    Dziś sępy czarnym skrzydłem oblatują groby;
    Jak w mieście, które całkiem wybije zaraza,
    Wiecznie z baszt powiewają chorągwie żałoby.



    XVIII Ajudah
    Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
    Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
    Scisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
    W milijonowych tęczach kołują wspaniale.

    Trącą się o mieliznę, rozbiją na fale,
    Jak wojsko wielorybów zalegając brzegi,
    Zdobędą ląd w tryumfie i na powrót, zbiegi,
    Miecą za sobą muszle, perły i korale.

    Podobnie na twe serce, o poeto młody!
    Namiętność często groźne wzburza niepogody,
    Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkody

    Ucieka w zapomnienia pogrążyć się toni
    I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,
    Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni.