czas wieczność 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • Wąwozy czasu
    Józef Czechowicz
    siedemnastego maja o siódmej godzinie
    złoty wieczór się kładzie na siwym lublinie
    lampy na smukłych słupach biją jak wodotryski
    płynące złotem szemra o zachodzie okna
    ulic klingi placów regularne dyski
    futra skwerów zlał blask tego ognia
    tak w śródmieściu się pali dzień dogasający
    inaczej tu o milę od murów
    za sitowiem zapada słońce
    jak ciężka szala wagi na której zmierzch urósł

    czas
    wieczność czasu
    szare wąwozy czasu
    czas

    ścieka w kroplach urasta otchłanie zapełnia
    wieje chaosem rzeczy co są lecz się topią
    w obłokach oiapłych noc dzień przepadły zupełnie
    półbrzask jedynie wisi mętny szary popiół
    obrazy marcoussisa pionin sen kruk sztandar
    świeca morze pociski przyjaciółki ukłon
    katalog róg ulicy pieśń mej matki żandarm
    wszystko hurgoce w chmurach mgieł sztywnych jak sukno
    krzyczący wir wybuchem znienacka uderza
    wir niepokoju powstał może z przeczytanych książek
    zagmatwał strugę czasu spruł ją wskroś i przeżarł
    szczelinę wydrażył

    przez ręka wiru smagła uczyniony wytom
    widać jak w teleskopie gwiazdę to co było

    z daleka namiot cyrku z bliska transatlantyk
    zasłonił nieba niebieski fajans
    od ryku osypały się urwisk żółte kanty
    mastodont stąpa zagniewany
    rozpycha wieczór skórę tak wieczorem chłodzi

    nagle zwinęły się liście paprotne po gajach
    zaszumiały piana
    to nic to ta chwila odchodzi

    w chmurnej szczelinie inna sprzed tysiącoleci
    pyłem drobnym jak petit na szpaltę nadleci

    wiatr nurt zgrzebny dymem odurza
    gwiezdny jakże piękny jest ognisk purpurowy żużel
    za obozem kołysały się wzgórza
    grzbietami wielkich wołów
    drewniane niezdarne łamały szuwar koła
    i tu chaos mosiężne ręce miecze karki
    naszyjniki z krzemieni oczy w ogniu jarkin.
    oto burza postaci w skórach i kożuchach
    stosy rozbijające płomieniami łun nów

    aż znowu zaszumiało w szumach pólbrzask bucha
    pochłania miękka paszcza obłoku tłum hunnów
    potem się w nowych światłach powoli rozchyla
    ) jak balon nad miastem niedawna tkwi chwila

    muł w rzekach kolczastego drutu
    wśród bomb ginących twarze
    zluszczyl je ból jak belki łuszczy płomień w pożarze
    ziemia i pułki butów
    dnie stojące na płytkich okopach
    mitraliez kaszle i świsty
    na ogniach nocny popas
    niebo ogniste
    miasto mdlejące przestrzeń która rzyęi
    armaty rozpalone rwące się z uwięzi
    w ogniach nicość
    nagle odmęt białawy zawrzał w glos zanucił
    jeslesmy pod lublinem który zorzą plunie
    dzień dzisiejszy powrócił
    powrócił jak syn marnotrawny
    ucałujmy jego skronie

    bo gdaic spojrzeć jak dawniej
    budynki w oddalaniu lśniące
    a tu o milę od murów
    za trzciną i sitowiem zagubią sic słońce
    jak ciężka szala wdgi na której zmierzch uróst

    czas
    wieczność czasu
    szare wąwozy czasu
    czas

    wizje nie nasycają są zawiłym haftem
    czy z tego alfabetu co będzie odczytam
    po cóż czytać i tak wiem chyba to jest prawdą
    pytania odpowiedzą brzmią jak odpowiedzi pytań