Cytaty autorów na literę B - Władysław Broniewski

Nie wiem, co to poezja,
jest w niej coś z laski Mojżesza:
strumień dobędzie ze skały,
umie zabijać i wskrzeszać

Ja nie chcę wiele:
ciebie i zieleń...

Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.

Więc na co mi inny świat,
inna część świata,

skoro czy tu, czy tam,
w życiu zawiłem
trwale to tylko mam,
co utraciłem?

Słowa miłości, słowa rozpaczy

zdławiła noc głuchoniema.

Kochać — to znaczy: dotknąć, zobaczyć,

a ciebie nie ma... nie ma...

Nie wiem, co to poezja, nie wiem, po co i na co... Wiem, że czasami ludzie czytają wiersze i płaczą...

Kochałbym cię ( psiakrew, cholera ),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.

Mysi być cierpienie i miłość,
żeby napisać wiersz.

Idę sobie zamaszyście
i opada ze mnie życie jak jesienne liście.
Jakie liście? - dębu, brzozy, topoli,
ale to boli.

Com miał od ciebie? -
to, co od kwiatu,
co zakwitł pięknie
i wiądł powoli,
prócz tego -
imię do poematu
no i miesiące melancholii.

A ja myślę i myślę o tobie
po przebudzeniu, przed snem...
Może ja jestem coś winien tobie? -
bo ja wiem.

A ja patrzę w siebie - może w pustkę?... -
prawie płaczę,
zgarniam w wierszy jedwabistą chustkę
zbędne, natrętne rozpacze.

Szumi alkohol i wieczność...
Mruczą: Zalał się gość...
A ja: Zgódźcie na Drogę Mleczną
taksówkę... Ja już mam dość...

Chciałbym tobie śpiewać pieśni,
serc wzajemne czując bicie,
z tobą prześnić całe życie,
tobie tylko śpiewać pieśni.
Zanim życia sen się prześni,
nim spoczniemy w wiecznym bycie,
chciałbym tobie śpiewać pieśni,
serc wzajemnych czując bicie.

A kiedy będę umierać,
skoro umierać mam,
ty nie bądź przy tym i nie radź:
już ja potrafię sam.

Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma...

To-tylko liście jesienne.
To-pachnie ziemia.

Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli. ale krwi nie odmówi nikt: wysączymy ją z piersi i z pieśni.

I oczy wilgotne,
i serce samotne,
i nie wiem, co robić dalej.
Ja chciałbym gdzieś w lesie
(a niech mnie rozniesie!) -
umrzeć z żalu.

Cóż mi zostało? Tęsknić i iść,
tułać się - wiatrem porwany liść -
i słuchać szumu biblijnych rzek,
a we śnie widzieć wiślany brzeg...

...i serce złożyć w kochane ręce...
To mi zostało.Chyba nic więcej.

Mógłbym tak pleść bez końca
z poetyckiego nawyku...
Dobranoc. Adres ojca:
Aleja Róż i Słowików.

...I chwytają mnie złe listopady czarnymi palcami gałęzi...

Ja jednak jestem poetą...
chciałbym wiersz napisać o wielkim kochaniu...
nie to!

daj nam, poezjo, najprostsze

ze słów prostych i z cichych- najcichsze,

a umarłych w wieczności rozpostrzyj

jak chorągwie podarte na wichrze.

A ja z tej mgły chcę uciec
w jasność,
powrócić do jasności, powrócić,
zasnąć...

I słów nie było
I niepojęta tkliwość złączyła nam dłonie...

Upiory jakieś
mam na rękach kołysać
w bzdurach po szyję?

No cóż? było kilka miłości

i trwoga, i noce bezsenne,

było dużo tkliwości i złości,

wszystko zmienne.

Anka, pożyję, dopóki będę
ten bratek biały
oplatał w miłość, śmierć i legendę,
w tym jestem cały.

Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni.