Cytaty autorów na literę C - Julio Cortázar strona 2

Ty mogłeś mi opowiadać albo nie opowiadać o twoich kochankach, ale ja musiałam ci opowiedzieć o wszystkim i wszystko. To jedyny sposób, żeby się ich pozbyć, zanim się zacznie kochać kogoś innego. Jedyny sposób, żeby ich wyrzucić za drzwi i żebyśmy sami zostali w pokoju.

Obawiam się tego rajfurstwa atramentu i słów, tego morza języków liżących dupę świata.

Kiedyśmy się rozstali, byliśmy jak dwoje dzieci, które gwałtownie zaprzyjaźniły się na jakichś imieninach i teraz patrzą na siebie, podczas gdy rodzice odciągają je za ręce, i jest w tym jakiś słodki ból i jakaś nadzieja, i już się wie, że jedno ma na imię Tony, a drugie Lulu, i to wystarcza, żeby serduszko było jak poziomka i...

Popatrz. [...] Nie do wiary, jakim się jest bydlęciem.

[...] właściwie świat staje się obojętny [...] jeżeli człowiek nie ma dość sił, aby wybrać sobie coś prawdziwego i iść za tym, a tylko wszystko w sobie układa niby w szufladzie komody [...].

W miarę upływu czasu będę czuł coraz mniej, wspominał coraz więcej, ale czymże jest wspomnienie, jeśli nie językiem uczuć, słownikiem twarzy i dni, i zapachów, które powtarzają się jak czasowniki i przymiotniki w przemówieniu, ukradkiem przemykając się poza samą rzecz, aż do czystej teraźniejszości

Dojrzałość - jeżeli coś takiego istnieje - w ostatecznym sensie jest hipokryzją.

Jest dla mnie męczarnią, gdy nie czuję w sobie wewnętrznej harmonii.

[...] w jakimś momencie obie wybuchną płaczem, a że to z pewnością zaraźliwe, więc już we troje będą płakać tak długo, aż wzajemnie sobie przebaczą, a wtedy rzeczywiście wszystko będzie możliwe - odwodnione kobiety bywają potworne.

Słowa [...] uwielbiają, jak je wyciągnąć z szafy i oprowadzać po pokoju.

Nie wydaje mi się, aby świetlik czerpał specjalną satysfakcję z niezbitego faktu, że jest jednym z największych cudów tego cyrku, a przecież wystarczy przypuścić, że ma świadomość, aby zrozumieć, że za każdym razem, kiedy mu się zapala brzuszek, musi czuć coś w rodzaju dumy z powodu wyjątkowego przywileju.

Do czegóż służy pisarz, jeżeli nie do burzenia literatury?

Tylko żyjąc absurdalnie można wyłamać się z tego bezgranicznego absurdu [...].

Jak się budzisz z resztkami raju, o którym śniłeś, a później niby włosy topielca spadają na ciebie uczucia mdłości, lęku, kruchości, fałszu, a przede wszystkim niepotrzebności tego wszystkiego, zapadasz się w głąb siebie i myjąc zęby stajesz się prawdziwym umywalnianym nurkiem [...].

Jedynie w snach, w poezji, w zabawie [...] z rzadka pochylamy się nad tym, czym byliśmy ongi, zanim staliśmy się tym, czym ewentualnie teraz jesteśmy.

Porównywanie kogoś do chorągiewki na dachu zdradza brak wyobraźni: widzi się tylko obroty, nie zaś intencje: koniec strzałki, który chce zatrzymać się i pozostać w strudze wiatru.

Prawdziwa odmienność, zrobiona z najdelikatniejszych zbliżeń, z cudownych dostrojeń się do świata, nie może spełniać się jednostronnie: wyciągniętej ręce musi odpowiadać jakaś inna, z zewnątrz, skądinąd.

Jakim cudem tu jesteśmy, jak mogliśmy spotkać się tu dzisiaj, jeżeli nie przez prostą grę złudzeń, reguł przyjętych i uznanych, talia kart w ręku obłąkanego...

Tak to sobie żyli Punch i Judy, przyciągając się i odpychając jak należy, o ile nie chce się, aby miłość stwardniała na metal albo zmieniła się w romans bez słów. Ale miłość, takie słowo...

[...] jedynie w śmierci naprawdę mogli być razem, jedynie w śmierci pośród miłości miała szanse mu sprostać, tam, w niebie hotelowych pokoi, byli równi, byli nadzy, i tam dopiero mogło dokonać się prawdziwe zmartwychwstanie feniksa; wprzód zadławiwszy ją wśród rozkoszy, z nitką śliny w otwartych ustach, patrząc na nią ekstatycznie, jakby dopiero ją poznał, jakby wreszcie przyjął jako swoją, przeciągnął na swój brzeg.

Uwierzyć, że działanie mogłoby zaspokoić albo że suma działań mogłaby równać się życiu, które byłoby godne tej nazwy, jest złudzeniem moralisty. Już lepiej zrezygnować; rezygnacja z działania jest oczywistym protestem, a nie jego maską.

Człowiek robi odkrycie, że ma duszę, ilekroć poczuje, że jego ciało jest pasożytem, przyklejonym do nas robakiem.

Nie zgadzać się, by delikatny akt naciśnięcia klamki u drzwi, ten akt, który mógłby wszystko odmienić, przeszedł w zwykły codzienny odruch, do widzenia, kochana, buźka, do zobaczenia.

Prowadzić Magę za rękę, iść z nią w deszczu, jakby była dymem z papierosa, czymś co jest częścią nas samych, w deszczu.

Człowiek za każdym razem myśli, że coś wytłumaczy, i tylko brnie dalej.

Gdziekolwiek jest, włosy jej płoną jak wieża, parzy mnie z daleka, szarpie mnie w kawałki przez samą swoją nieobecność.

Nigdy nie powinniśmy mówić o naszej pamięci, bo jeżeli już jest - to jest nasza, pracuje na swój rachunek, pomaga nam w oszukiwaniu samych siebie czy też może oszukuje nas, by nam pomóc.

Smutno odejść w życiu do chwili, w której ma się ochotę otworzyć książkę na stronicy dziewięćdziesiątej szóstej i dyskutować z jej autorem począwszy od kawy, a kończąc na grobie, począwszy od nudy, a kończąc na samobójstwie, podczas gdy przy sąsiednich stolikach tematem jest Algieria, Adenauer, Mijanou Bardot, Guy Trébert, Sydney Bechet, Michel Butor, Nabokov, Zao-Wu-Ki, Louison Bobet...

Rzeczość jest nieprzyjemnym stwierdzeniem, że dokładnie tam, gdzie się kończy nasza zarozumiałość, zaczyna się nasza pokuta.

Absurdem jest wierzyć, że jesteśmy w stanie ogarnąć całość tego, co nas stwarza w tym momencie, albo w jakimkolwiek innym momencie, i odczuć to jako coś sensownego [...]

Bez doświadczenia, bez prawdziwego zapału, bez niczego: człowiek jest rzeczywiście bydlęciem, które się może przyzwyczaić nawet do tego, że nie może się przyzwyczaić.

Tłumaczenie jest zakamuflowanym błędem.

„Chyba nigdy nikogo nie odrzuciłam naprawdę. Po prostu ludzie pozostawali gdzieś poza mną i tyle”.

Skąd tu wiedzieć, jak mogło było zakończyć się coś, co nie miało początku, co ukazało się od środka i znikło bez określonego kształtu, rozpływając się na skraju innej mgły?

Czas pisarza: diachronia, wystarczająca sama w sobie, by wyłamać się z wszelkiej uległości w stosunku do obowiązującego czasu; czas, pochodząc z rejonów leżących gdzieś bardziej w środku lub poniżej: spotkania w przeszłości, randez-vous przyszłości z teraźniejszością, słowne sondy, zagłębiające jednocześnie przedtem i teraz, by zanulować oba.

Wymyślono szkło, przez które mogły przelatywać muchy. Mucha przyfruwała, lekko uderzała łebkiem i pstryk – już była po drugiej stronie. Nieopisywalna radość muchy.

Tam w głębi tkwi śmierć, chyba że pospieszymy się, przybiegniemy przed nią i zrozumiemy, że już wszystko jedno.

To, co jest naprawdę nowe, zachwyca lub przeraża.

Jednym z powodów niedorozwoju naszych krajów jest brak naturalności jego pisarzy. Drugim - brak poczucia humoru, które nie istnieje bez naturalności. W innych społeczeństwach suma naturalności i humoru składa się na osobowość pisarza.

Nie wyobrażaj sobie, że telefon poda ci numery, które chciałbyś nakręcić.

‹‹ 1 2 3 ››